- Wobec trzech z nich prokuratura skierowała do sądu wnioski o zastosowanie aresztu tymczasowego - powiedział prokurator Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, która nadzoruje śledztwo w tej sprawie. Zatrzymani to właściciele lub współwłaściciele różnych firm z województw lubelskiego i mazowieckiego. Jak powiedział Jeżyński, są oni podejrzani o zajmowanie się dystrybucją przemyconych papierosów. To kolejne zatrzymania w sprawie międzynarodowego gangu przemycającego papierosy przez wschodnią i południową granicę do Polski i krajów Europy Zachodniej. W śledztwie prowadzonym przez Delegaturę ABW w Lublinie wspólnie ze Śląskim Oddziałem Straży Granicznej w Raciborzu, zarzuty postawiono już 12 osobom. Trzon grupy stanowili obywatele Mongolii, którzy podawali się za członków korpusu dyplomatycznego, pracowników ambasady tego kraju w Moskwie i posługiwali się sfałszowanymi listami kurierskimi poczty dyplomatycznej. Samochody - z oznaczeniami korpusu dyplomatycznego - oraz dokumenty świadczące o przewozie poczty dyplomatycznej pozwalały im unikać kontroli granicznej. Według ustaleń prokuratury gang działał od 2004 r., a przemyt papierosów odbywał się po kilka razy w ciągu miesiąca; za każdym razem mogło to być nawet ponad 40 tys. paczek papierosów. Jednym z kurierów był mongolski dyplomata pełniący funkcję attache obrony w Ambasadzie Republiki Mongolii w Moskwie. Został zatrzymany w czerwcu ub. na przejściu granicznym z Ukrainą w Dorohusku, kiedy wraz z drugim obywatelem Mongolii usiłowali przemycić 43 tys. paczek papierosów o wartości ponad 200 tys. zł. Wśród zatrzymanych jest też pośredniczący w przemycie Gruzin. Na ślad grupy wpadli w sierpniu 2007 r. śląscy pogranicznicy po tym, jak zorientowali się, że dwaj obywatele Mongolii w Cieszynie pokazali im paszporty dyplomatyczne i sfałszowany dowód rejestracyjny dostawczego mercedesa. W samochodzie leżały puste torby z zerwanymi plombami poczty dyplomatycznej i drugi komplet tablic rejestracyjnych. Mongołowie podawali się za pracowników ambasady tego kraju w Moskwie. Mówili, że wracają z Pragi, gdzie przewozili pocztę dyplomatyczną z Kijowa. Jednak tych informacji nie potwierdziły mongolskie służby dyplomatyczne.