W nocy w Dorohusku zrobiło się nerwowo, o czym pisaliśmy w Interii. Na kolejnych nagraniach widać kordony policji oraz protestujących, którzy wbrew wcześniejszym zapowiedziom i po kilku godzinach spokoju (w tym czasie granicę przekroczyło kilkadziesiąt tirów) nie zeszli z drogi. W nocy w poprzek drogi stanęła ciężarówka z naczepą, która całkowicie uniemożliwia przejazd. - Zepsuła się, nic nie poradzimy - mówili Interii protestujący. Policjanci prowadzili ukraińskie tiry z pominięciem blokady, przez wieś. Służby sprowadziły holownik, jednak nie został on użyty. Przed godz. 14 protestujący usunęli samochód blokujący przejazd. Z kolei kilka kilometrów przed przejściem granicznym ukraińscy kierowcy zablokowali przejście dla pieszych. Na miejscu pojawił się policyjny zespół antykonfliktowy. Sytuacja była bardzo napięta. Protest przewoźników na granicy 6 listopada na przejściach z Ukrainą w Dorohusku, Hrebennem (woj. lubelskie) oraz w Korczowej (woj. podkarpackie) rozpoczął się protest polskich przewoźników. Protestujący domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego; zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny w Ukrainie i przeprowadzenia ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej. - Pan myśli, że samochody należące do firm oligarchów stoją w kolejkach tak samo jak my? W życiu. Tutaj, na granicy, najłatwiej zrozumieć, że czas to pieniądz - mówili Interii polscy kierowcy czekający po ukraińskiej stronie.