- Prokurator umorzył sprawę wobec braku znamion czynu zabronionego - poinformowała w czwartek rzeczniczka prokuratury okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska. Śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez urzędników administracji rządowej - po publikacjach w lokalnej prasie - prowadziła Prokuratura Rejonowa Lublin Północ. Prokuratura sprawdzała, czy doszło do nadużycia władzy poprzez groźby udostępnienia mediom przez Urząd Wojewódzki informacji o nieprawidłowościach ujawnionych przez NIK w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Miało to zmusić ówczesnego przewodniczącego WROP, do ustąpienia z tej funkcji. Jak powiedziała Syk-Jankowska materiał dowodowy zebrany w sprawie oraz przesłuchania świadków nie potwierdziły, aby słowa czy gesty ze strony wojewody można było taktować w kategorii gróźb karalnych czy przekroczenia uprawnień. Tokarska po wszczęciu śledztwa tłumaczyła, że źle odczytano jej intencje. Podkreśliła, że nie miała czym szantażować szefa WROP, bo wyniki kontroli NIK były już opublikowane. Przyznała wówczas, że w rozmowie chciała go uprzedzić, iż będzie wnioskowała o jego dymisję z powodu wykazanych przez NIK nieprawidłowości. Chodziło o jeden z projektów, który - jak tłumaczyła wojewoda - przewodniczący WROP opiniował, później miał wpływ na przyznanie pieniędzy z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i jednocześnie był wykonawcą tego projektu. Tokarska zaznaczyła, że sugerowała jedynie, iż nie będzie na posiedzeniu wracać do tych spraw, jeśli ówczesny szef WROP sam zrezygnuje ze stanowiska przewodniczącego. Przypomniała też, że to Rada odwołała tego przewodniczącego, a nie wojewoda.