Spadkodawczyni - pani Stefania - była zamożną kobietą. U schyłku życia postanowiła zapisać swoje mieszkanie Domowi Dziecka. Zastrzegła, że musi służyć wychowankom. - W tym mieszkaniu będą mogli się usamodzielnić, przygotować do dorosłego życia, mówi Piotr Polkowski, dyrektor Domu Dziecka. - Sami będą sobie gotować, prać, sprzątać, robić zakupy. Nauczą się planować wydatki, oszczędzać pieniądze, wypełniać dokumenty. Przez całą dobę będzie nad nimi czuwać wychowawca. Nie ma na razie decyzji, czy będzie to mieszkanie żeńskie, męskie czy koedukacyjne. Ideałem byłoby zorganizowanie dwóch: jednego dla dziewcząt, drugiego dla chłopców. I jest na to szansa. Spadek po pani Stefanii to nie tylko wyposażony lokal. Niespodzianką jest to, co zawiera skrytka w bankowym depozycie. W środę ma być otwarta. Bardzo możliwe, że jest w niej spory majątek. A wtedy można byłoby kupić drugie mieszkanie.