Urząd Marszałkowski w Lublinie wszczął kontrolę po tym, jak na początku tego roku w Teatrze im. J. Osterwy w Lublinie przyznano spore wynagrodzenia dla pracowników. Wicedyrektor Adrianna Całus otrzymała 29 tys. zł brutto, a główna księgowa Agnieszka Nowosad ponad 19 tys. zł. Kwoty, jakie wpłynęły na ich konta, wywołały niezadowolenie pozostałych pracowników. 25 aktorów dostało po około 650 zł, a pracownicy obsługi technicznej i administracji nie otrzymali nic. Jak wynika z informacji "Dziennika Wschodniego", zarówno wicedyrektor jak i główna księgowa nie pracują już w teatrze. Obecnie Adrianna Całus jest rzeczniczką ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Kontrola w teatrze Przeprowadzona kontrola nie przyniosła pozytywnych skutków dla dyrekcji teatru. Wykazano, że byłej wicedyrektor wypłacono 29 tys. zł., które się jej nie należały. Premia dla byłej głównej księgowej również okazała się błędnie wyliczona i chodzi tutaj o 3 tys. zł. Podobnie w przypadku pozostałych pracowników, którzy otrzymali wynagrodzenia o łącznej kwocie ponad 110 tys. zł. Jak informuje rzecznik prasowy marszałka województwa Remigiusz Małecki, "za wymienione nieprawidłowości odpowiedzialność ponosi przede wszystkim kierownictwo jednostki i osoby zatrudnione na stanowisku zastępcy głównej księgowej i starszej księgowej". Dyrektor chce zwrotu pieniędzy Jak przyznał Redbad Klynstra-Komarnicki w rozmowie z gazetą, wystąpił z oficjalnym pismem w tej sprawie do wszystkich osób, których dotyczy kontrola. "Nie wszyscy się do tego palą, bo uważają, że to nie jest zasadne. Otrzymałem pisma zwrotne informujące mnie, że nie zamierzają zwracać pieniędzy, ale niektórzy to robią, w tym obecna główna księgowa i moja obecna zastępczyni" - przekazał. Dyrektor teatru dodał, że nie otrzymał informacji od Adrianny Całus i Agnieszki Nowosad w sprawie zwrotu premii. Część pracowników twierdzi, że nie mają obowiązku zwracania otrzymanych pieniędzy. Odbyli również rozmowy z prawnikami i jak dodają, "prawo jest po ich stronie". Urząd Marszałkowski ma podobne zdanie i twierdzi, że jest to kwestia umowy pomiędzy dyrektorem teatru a pracownikami.