O takiej decyzji wymiaru sprawiedliwości poinformowała w czwartek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska. Roman K. dotychczas był podejrzanym o naruszenie miru domowego przez przebywanie w kazimierskim klasztorze wraz ze zbuntowanymi betankami wbrew woli jego właścicieli. Teraz prokuratura postawiła mu pięć nowych zarzutów. - Cztery zarzuty dotyczą znieważenia słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe policjanta, negocjatorów policyjnych oraz psychologa policyjnego, zaś piąty - naruszenia nietykalności cielesnej policjanta, którego Roman K. uderzył podczas eksmisji 10 października ubiegłego roku -powiedziała Syk-Jankowska. Roman K. został przesłuchany w środę, w miejscowości Długosiodło (Mazowieckie), gdzie obecnie przebywa. Jak podała Syk-Jankowska nie ustosunkował się do zarzutów, w trakcie przesłuchania milczał. Prokurator zastosował wobec niego zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu oraz dozór policji. Przesłuchanie dotyczyło także sprawy ewentualnych innych przestępstw, do których mogło dojść w czasie pobytu zbuntowanych betanek w Kazimierzu Dolnym. W tej sprawie były franciszkanin zeznawał jako świadek. Prokuratura nie ujawnia treści jego zeznań. Postępowanie dotyczące naruszenia miru domowego oraz naruszenia prawa podczas eksmisji prowadzi Prokuratura Rejonowa w Puławach, natomiast w sprawie innych przestępstw - Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Jak wyjaśniła Syk-Jankowska, lubelska prokuratura nie ma podstaw do przedstawienia Romanowi K. zarzutów o charakterze seksualnym, ponieważ żadna z byłych sióstr nie złożyła wniosku o ściganie byłego zakonnika. - Z przesłuchanych 63 byłych sióstr, 62 zaprzeczyły jakoby czuły się pokrzywdzone. Jedna z byłych sióstr złożyła zeznania, z których może wynikać, iż może być pokrzywdzoną. Jednak pouczona o konieczności złożenia wniosku o ściganie w przypadku przestępstw o charakterze seksualnym, nie złożyła takiego wniosku - wyjaśniła Syk-Jankowska. Według ustaleń prokuratury Roman K. został wikariuszem w Długosiodle 25 sierpnia. Prokuratura potwierdziła ustalenia dziennikarzy TVN, którzy poinformowali o tym na antenie w poniedziałek. Roman K. wcześniej był franciszkaninem. W czasie, kiedy mieszkał ze zbuntowanymi betankami w Kazimierzu Dolnym został wykluczony z zakonu. Po eksmisji i postawieniu mu zarzutu naruszenia miru domowego w październiku ubiegłego roku podobnie jak betanki wyjechał z Kazimierza Dolnego i prokuratura nie znała miejsca jego pobytu. W maju lubelska prokuratura odnalazła byłe betanki. Nie ujawniła miejsca ich pobytu. Wszystkie zostały przesłuchane. Zeznały, że przebywały w klasztorze dobrowolnie, nie popełniono wobec nich żadnych przestępstw. Konflikt w zakonie betanek trwał kilka lat i miał związek z działalnością byłej przełożonej generalnej. Według władz kościelnych podejmowała ona decyzje z pominięciem zasad obowiązujących w zakonie m.in. kierując się "prywatnymi objawieniami", które nie były zgodne z nauczaniem Kościoła. Betanki z Kazimierza nie podporządkowały się decyzji o zmianie przełożonej. Władze kościelne wykluczyły je z zakonu i wystąpiły o eksmisję z klasztoru. 10 października ubiegłego roku komornik w asyście policji eksmitował ponad 60 zbuntowanych zakonnic.