Dariusz S. nie przyznaje się do winy. We wtorek przed sądem odmówił składania wyjaśnień. Potwierdził natomiast swe wcześniejsze zeznania, w których przyznał, że pieniądze przyjął, ale traktował je jako zapłatę za leczenie pacjenta w prywatnym gabinecie. Pieniądze zostały zaewidencjonowane i lekarz zapłacił od nich podatek. Dariusz S. twierdzi również, że cała sprawa jest prowokacją zorganizowaną przez lubelskiego adwokata z którym miał być skonfliktowany na tle osobistym i który chciał go skompromitować. W lipcu ub. roku Dariusz S. skazany został na karę 9 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 3 tys. zł grzywny. Sąd uznał, że wręczenie pieniędzy było prowokacją, jednak lekarz jest winny, ponieważ pieniądze przyjął, miał więc zamiar wzięcia łapówki i nie widział w tym nic złego. Wyrok w kwietniu tego roku uchylił lubelski sąd okręgowy, według którego sąd pierwszej instancji zmarginalizował kwestię prowokacji, bo potraktował ją tylko jako okoliczność łagodzącą. Z ustaleń sądu wynikało, że zamysł wręczenia pieniędzy nie miał związku z leczeniem, zatem ponownej oceny wymaga stopień społecznej szkodliwości czynu lekarza. Dariusz S. odpowiada też za przyjęcie 100 zł łapówki od kobiety, którą leczył w lubelskim szpitalu w styczniu 2005 r. Pacjentka, która zeznawała we wtorek przed sądem potwierdziła, że dała lekarzowi te pieniądze. Powiedziała, że była bardzo zadowolona z leczenia i chciała wyrazić wdzięczność. Wychodząc z sali sądowej dziękowała lekarzowi za to, że tak dobrze ją potraktował.