Stworzył aktorską kreację w filmie "Przepraszam, czy tu biją?". Boks towarzyszy mu przez całe życie, a lewy sierpowy to jego znak rozpoznawczy. Bokserski arcymistrz był gościem gali rozstrzygnięcia XXV Plebiscytu "Tygodnika Zamojskiego" (27.02.). Swoje wystąpienie przed zacną publicznością rozpoczął od odpowiedzi na pytania: jak ocenia szanse Tomasza Adamka w jego najbliższej walce i czy to prawda, że nie ma odpornych na ciosy, są tylko źle trafieni. - Na drugie pytanie, kibice boksu odpowiedź znają, nie ma twardych, odpornych, tylko są źle trafieni. Na pytanie o Tomka Adamka odpowiedział: Jestem przez moich kolegów i sympatyków uznawany za fanatyka tej dyscypliny. Dla mnie nigdy polski bokser, zanim sędzia nie podniesie ręki przeciwnika, nie przegrał. Tak zawsze mówił "Papa" Stamm: "Nie wygrałeś, dopóki sędzia nie podniesie twojej ręki, ale nie przegrałeś, dopóki nie podniesie ręki przeciwnika." - Dopóki nie zobaczmy - kto w tej walce będzie lepszy? Ja wiem na pewno, że Tomek Adamek. Walczy wagę wyżej, nie zrzuca wagi, nie musi się odchudzać, nie musi trzymać ścisłej diety, która w pewnym stopniu zabiega trochę kondycji. Jak się zrzuca 6-7 kg i potem trzeba to utrzymać przez pewien okres, żeby przyzwyczaić organizm do wysiłku przy takiej wadze, to troszeczkę męczy. On walczy w tej chwili w kategorii, która daje mu komfort. Jest w pełni sił, tak jak zapowiadał, on się nikogo nie boi, żadnego przeciwnika. On się boi tylko Pana Boga. Natomiast walczyć może z każdym, każdego jest w stanie pokonać. "Będę mistrzem świata zapowiadał i pas przywiozę do Polski". Tak też uczynił, jak zapowiadał. Teraz - mówi - jeszcze przez kilka lat będę zwyciężał. Rzadko zdarza się - ja jestem nauczycielem, wiem jakie cechy powinien mieć sportowiec- on ma wszystko to, co jest potrzebne w sportach walki. Fizycznie jest doskonały, świetnie zbudowany, ma odpowiedni wzrost do tej kategorii, ma świetny zasięg ramion i technikę, którą stosuje. To jest ta polska szkoła boksu. To co zawsze odpowiadał "Papa" Stamm na pytanie: na czym polega ta polska szkoła boksu? Wygrywają pana chłopcy z najlepszymi na świecie. A on odpowiadał: "prosta sprawa, najpierw trzeba pomyśleć, potem trzeba wyjść, a na końcu zadać cios. Proste." - Ci, którzy stosują tę polską szkołę boksu, najczęściej wygrywają. I są to nie tylko polscy bokserzy. Ja dam przykład, że był taki bokser bardzo dobry, wszechstronny, mistrz świata, który pokonał również naszego Andrzeja Gołotę. Nikt o tym nie wspomina, ale pierwsze kroki stawiał pod opieką naszego trenera. - Jeden z naszych bokserów polskich, syn Klimka Mizelskiego, przedwojennego boksera z Warszawy, miał dwóch synów. Jeden z nich skończył AWF, zrobił specjalizację z boksu, zrobił doktorat z boksu, potem w stanie wojennym wyemigrował do Zachodniej Europy, stamtąd przeniósł się do Kanady. Tam trafił na sławnego, sympatycznego, młodego człowieka, który przyszedł trenować boks i był nim Lenox Louis. - I czym wygrał Lenox Louis z Taysonem? Co pokonało tę brutalną siłę Taysona? Właśnie polska szkoła boksu. Pomysł! Pomyślał o lewym prostym, odskoczył, Tayson machnął, ale jego nie było i znowu, potem prawym. Tayson po walce przyszedł podziękować, że go nie znokautował, że go nie skrzywdził, że wygrał z nim tak ładnie technicznie. - Wracając do walki Adamka, oczekujcie państwo dobrego boksu. Mam nadzieję, że dzisiejsza noc będzie wspaniałą nocą. Zaczniemy o 4 rano i będziemy pracować do 7 rano. Będziemy czekać na Tomasza Adamka, każdego roku będzie przyjeżdżał do kraju, czyli do Polski, bo on już przeniósł się z całą rodziną do Ameryki. Tam chce mieszkać, tam chce mieć partnerów, parę lat chce poświęcić dla boksu, wykorzystać wszystkie swoje możliwości. A pomaga mu w tym Zygi Rogalski, niegdyś opiekun Andrzeja Gołoty. Tam mu stworzył klimat, zapraszał go na święta, kiedy jeszcze Adamek nie miał tam rodziny. Szybko się tam zaaklimatyzował i przez kilka lat tam będzie. Na pytanie: czy nie żałuje, że nie miał szansy zostać bokserem zawodowym, Jerzy Kulej odpowiedział: Ja jeszcze ciągle czerpię zyski z tego sportu. Nie byłbym tutaj, gdyby moje życie, nie zatoczyło takiej pętli. Ja swoją karierę bokserską zaczynałem w Lublinie, na Ogólnopolskim Turnieju Juniorów, organizowanym przez nieżyjącego już, Stanisława Zaleskiego. Tej zwycięskiej walki pogratulował mi Feliks "Papa" Stamm. Zadał mi pytanie: Ty wykonałeś taki trudny element, jak dla juniora. Kto cię tego nauczył? Ja wiedziałem, że mój trener z Częstochowy był uczniem Feliksa Stamma. Bo Stamm szkolił trenerów, sędziów, tak ich przygotowywał, żeby oni ucząc młodych zawodników, mogli przekazać to dalej. Odpowiedziałem wówczas, że nauczył mnie tego Wincenty Szymski z Częstochowy. Gdy umiera nauczyciel i nie ma następcy, to umiera dyscyplina. Na szczęście mamy powrót do normalności w polskim boksie amatorskim. Prezesem Polskiego Związku Bokserskiego został wreszcie fachowiec, Jerzy Rybicki, dwukrotny medalista olimpijski. Mam nadzieję, że boksem zajmować się będą ludzie, którzy się na tym znają. * * * Jerzy Kulej zapowiedział zwycięstwo Tomasza Adamka, i nie mogło być inaczej! Nokaut! * * * Trochę zawiedziony był tym, że pośród dziesięciu najlepszych sportowców i pięciu najlepszych trenerów zabrakło miejsca dla bokserów. O tym, że tu w Zamościu jest dobry klimat dla boksu doskonale wie, choć jak przyznał, nigdy nie był na turniejach w Zamościu. Ale wystarczy, że gdzie indziej często słyszał od działaczy czy trenerów, że "ten chłopak" w ringu jest z Zamościa. Teresa Madej