Jak informuje "Dziennik Wschodni" do tragedii doszło w środę około 21.20 w Garbowie II na trasie Lublin - Warszawa. Urban nadjechał od strony Warszawy. Nie zwolnił nawet na "czarnym punkcie", znajdującym się przed wjazdem do miejscowości. Dariusz W. przechodził właśnie przez przejście. Wracał ze sklepu. "Nie słyszałem hamowania, tylko potworny huk" - opowiadał dziennikarzowi "Dziennika Wschodniego" Józef Marczuk, kierowca busa, którym podróżował 21-latek. "Darek przeleciał w powietrzu kilkadziesiąt metrów. Kiedy podbiegłem do niego, już nie żył. "Krzyknąłem do kierowcy: 'Człowieku, jak ty jeździsz?', a on na to, że jechał czterdzieści na godzinę" - dodaje kierowca busa. "Ciało tego chłopaka spadło na dach stojącego na poboczu tira i zsunęło się jak kukła na ziemię" - opowiada Małgorzata L., właścicielką przydrożnego baru. Polityk Samoobrony inaczej przedstawia wersję zdarzeń. Do wypadku miało dojść 40 metrów za przejściem dla pieszych. "Jechałem w sznurze samochodów. Przede mną był polonez. To zza niego wyskoczył ten człowiek. Nie miałem szans. Nawet nie hamowałem. Wpadł mi na maskę. To nie tak, że on leciał. To nawet nie było uderzenie" - mówił Urban płacząc. Prokuratura twierdzi jednak, że do wypadku doszło na przejściu dla pieszych. Urbanowi zabrano prawo jazdy. Badanie alkomatem wykazało, że był trzeźwy. Dziś zostanie przeprowadzona sekcja zwłok ofiary. Samochód Urbana jest pokiereszowany. Ma uszkodzoną maskę i wybitą szybę. Jeśli biegli wykażą, że winnym wypadku jest kierowca BMW, Urban stanie przed sądem.