Wcześniej, w godzinach popołudniowych, podpisywał swój tomik w księgarni im. Bolesława Leśmiana. O autograf poprosiło wiele osób pamiętających go z lat szkolnych, także sąsiedzi. Literata z Zamościa powitał gospodarz Zamojskiego Domu Kultury, dyrektor Andrzej Pogudz: Tej osoby nikomu nie trzeba przedstawiać, znana jest w Polsce i poza jej granicami. Spotkanie z czytelnikami i przyjaciółmi bardzo ucieszyło Piotra Szewca. W jego pamięci ciągle pozostają spotkania z połowy lat siedemdziesiątych w których uczestniczył. Łączą się z obecną chwilą, kiedy właśnie on może odczytać "garść" wierszy z nowej książki. Jak zauważyła Bożena Fornek, w poprzednim tomiku wierszy "Całkiem prywatnie", poeta zaanonsował światu, że chętnie bym nią (książką poetycką) zadebiutował, ale przecież... Piotr Szewc zadebiutował w 1987 r. powieścią "Zagłada", znakomicie przyjętą przez krytyków i czytelników, przetłumaczoną na siedem języków obcych. Następnie ukazały się powieści: "Wieczory i poranki" i "Bociany nad powiatem". Jak odpowiada poeta - była w tym przekora, że takie stwierdzenie zainteresuje kogoś. Drugi powód - to wiersze dają możliwość bardziej bezpośredniej wypowiedzi, mówienia bardziej wprost tego, co w powieści zajmuje kilka stron, a także innego wysiłku pisarskiego. Wiersz jest skrótem, zapisem pozytywnych lub negatywnych emocji, które uwidaczniają się w kilku linijkach. Z tego względu wiersze są mi bliższe. To także dowód pewnej wygody pisarskiej. Łatwiej jest w ciągu wieczora napisać kilka, kilkanaście linijek wiersza niż dwa lata spędzić nad powieścią, która ma dwieście stron, a potem się okazuje, że mogłem to napisać inaczej. Zanim poeta zinterpretował swoje wiersze, prowadzący spotkanie promujące tomik "Moje zdanie" - Bożena Fornek i Piotr Linek - zaprosili bohatera wieczoru i gości do wysłuchania muzyki w wykonaniu Walerego Semeniuka i Michała Dudzińskiego. Literat z Zamościa najpierw sięgnął po tomik "Całkiem prywatnie", by wierszami z roku 2005 poprzedzić prezentację najnowszych. Zdaniem poety pozwolą one zrozumieć, dlaczego to o czym pisze w najnowszych wierszach wydało mu się tak ważne. Piotr Szewc przywołuje rozmowę telefoniczną z babcią o ważkich sprawach dnia codziennego w wierszu "Stare piece", relacjonuje smutny jesienny krajobraz rodzinnej wioski w "Gawronie na kartoflisku". Poeta "zaczyna spłacać długi", jakie kiedyś zaciągnął - "kościół w Horyszowie stara studnia w Czołkach kocie łby na Listopadowej zakola Łabuńki i schody ratusza" - wierszem "Spłacam długi". Ta "kraina wszelkiej szczęśliwości", tak bardzo bliska poecie, staje się także bliska słuchaczom. Kiedy autor odczytuje wiersz "Gołąb i koza" to doświadczamy uczucia pewnej jedności w ogromnej tęsknocie za tym wszystkim, co odeszło. I zdaje się, że wszyscy szukamy odpowiedzi na pytanie jakie stawia poeta: jak żyć, po tak ogromnej starcie. Może nawet myślimy, że każdy z nas ma "takie Czołki" i "taką ulicę Listopadową" w swoich wspomnieniach, tylko nie potrafimy tego tak pięknie wyartykułować. Doświadczamy wraz z interpretacją wierszy z tomiku "Moje zdanie" najnowszych inspiracji, niepokojów, przeżyć i wzruszeń poety. Piotr Szewc odczytuje zapisane wspomnienie doświadczeń, miejsc, ludzi iprzygodnych znajomości", także zdawałoby się, nieznaczących drobiazgów. Wsłuchujemy się w jego wiersze: "Jeden z nich", "Plac Grunwaldzki", "Zbliżał się wybuch", "Łapię feromony" - zawierające "warszawskie przemyślenia" i "Moje zdanie" - wiersz, który powstał po wypisaniu matki poety ze szpitala. Kolejno Piotr Szewc częstuje nas obrazami bardzo osobistymi: swojego warsztatu literackiego - "Białe smugi"; dzieciństwa /miejsc rodzinnych - "Niska cena", "Czarny bez"; czasów studenckich i pytań o sens pisania i przyszłość - "Zasypiałem i budziłem się" i "Pokój 203". Poznajemy inne inspiracje, jak to nazywa Szewc - wariacje na temat, czyli pomysł oparty na motywach grafiki - "Nie unoś powiek" oraz wiersze dla których natchnieniem był urlop nad morzem: "Spienione fale", "Szkoda gadać" i " Dwie szyszki". W części trzeciej spotkania autorskiego Piotr Szewc prezentuje utwory, w których wszechobecne jest wspomnienie Zamościa: "Jadę do Zamościa", "Spinka do włosów" - przywołujący mały sklepik pani Malinowskiej na Starym Mieście. I kolejne wiersze zainspirowane grafikami: "Cukrowa wata" i "Wykluczyłbym złudzenie". Przejmująco brzmią wiersze poświęcone najbliższym, związane z czasem bardzo bolesnym w życiu poety: "Dziękują Bogu", "Nieme usta", "Druga kłódka", "Nareszcie razem" i "Pod krzakiem". Piotr Linek zauważył, że Piotr Szewc debiutował jednak jako poeta "Świadectwem" w 1983 r. Potem były tomy prozy, rozmów z pisarzami i dwie książki poetyckie. To swego rodzaju krąg, jaki zatoczył poeta w swojej twórczości. I podkreśla, że to podział formalny, ponieważ czytelnicy twórczości Szewca dobrze wiedzą, że jego proza jest poetycka, a wiersze epickie. Porównuje Szewc do Gombrowicza określanego poetą prozy. Piotra Linka intrygowało co jest pomiędzy prozą a poezją. Odpowiedź nasuwa się sama - zapewne proza i poetyka zwykłego życia. I tak odpowiada Piotr Szewc - jest zwykłe życie mieszkańca i obywatela, który wykonuje wszystkie czynności ludzkie. Pisanie bierze się z tego, że umierają bliscy, są dni trudne. Staje się także formą terapii. Tematem jest wszystko to, co nie daje poecie spokoju. Pomiędzy poetami Linkiem i Szewcem wywiązuje się dyskusja. O pamięci doświadczeń, ludzi i miejsc, które każdy z nas nosi w sobie. I konkluzja, że to twórca transponuje te prywatne doświadczenia przez wiersz, przez prozę. Niejednokrotnie te prywatne sprawy ujęte w wierszu stają się uniwersalne. Jak ujmuje to Szewc, tak dzieje się wtedy, gdy czytelnik odnajduje choćby cząstkę własnych doświadczeń lub przeżyć lub uznaje, że tak jest albo może być, że zgadza się choć przez chwilę z punktem widzenia poety/pisarza. Wtedy na tę chwilę staje się to uniwersalne. Bożena Fornek jest zdania, że kiedy prywatne zostanie upublicznione, to oznaczać może tylko, że świat liczy się ze zdaniem twórcy. Na te słowa reaguje Piotr Szewc odczytując fragment z tytułowego wiersza "Moje zdanie": "...świat składał się w nową całość gdy zatrzasnąłem drzwi poczułem ulgę bo moje zdanie było mu zupełnie obojętne". Poeta dokonuje analizy tych słów. - To rodzaj manifestacji i tak to odczuwam, że cokolwiek się dzieje, to jest tak, jak chce (świat) i mnie nic do tego. Bardziej lub mniej udolnie mogę to utrwalić, ale jednocześnie odczuwam, że moje zdanie jest światu obojętne. Mnie to nie zubaża, czuję ulgę, bo nie jestem zobligowany do moralizatorstwa. Ta obojętność z jaką świat mnie traktuje pozwala na bycie bardziej prywatnym - jestem tylko elementem tej układanki. W dyskusji pojawia się pytanie o stopień ekshibicjonizmu poety, o granice prywatności, którą dzieli się poeta z czytelnikiem. Piotr Szewc odpowiada, że napotyka dowody zrozumienia, wczucia się w jego położenie, kiedy pisze o bolesnym dla siebie okresie życia. Te wiersze poświęcone bliskim pozwalają na oswojenie się ze śmiercią babci i matki w jednym roku, pozwalają również o nich pamiętać. O czułości, którą darzył bliskie sobie osoby chce powiedzieć innym. To bardzo osobiste strofy przywołujące klimat lat spędzonych z rodziną, zapachy, smaki, barwy i głębokie serdeczne relacje. Jest w tym ocaleniu coś pięknego i niecodziennego, ponieważ to wszystko zbudowało w dzieciństwie człowieka niezwykle wrażliwego, który teraz jako poeta dzieli się tą wrażliwością z czytelnikiem. Inaczej pisać nie potrafi. Jest w nim przymus pisania, bo sądzi, że jeśli zaniedba odnotowania tych przeżyć, to popełni błąd, którego nie da się naprawić. I w ten sposób do nieśmiertelności przenosi Piotr Szewc Zamość, z ukochaną ulicą Listopadową. Podkreśla także, komentując wierszem rozmowę telefoniczną z babcią, że z Zamościa tak naprawdę nigdy nie wyjechał. Teresa Madej