W ubiegły weekend w Lublinie 43-latka jadąc samochodem po pijanemu, bez prawa jazdy, skręciła w nie swoją posesję, staranowała ogrodzenie i "zaparkowała" na drzwiach garażu - pisze "Kurier Lubelski". Lublinianka, z zawodu kucharz, nigdy nie miała pozwolenia na prowadzenie samochodu. W niedzielę przed południem pożyczyła od znajomego peugeota. Mając prawie 1,4 promila alkoholu ruszyła na przejażdżkę. A jazda była ostra i szalona. Na ul. Wspólnej na Kośminku pomyliły się jej wjazdy i nagle skręciła w nie swoją posesję. Choć po drodze był płot, a potem garaż, kobieta nie potrafiła zatrzymać auta. Samochód, jak na złość, mknął przed siebie. Rozwalił ogrodzenie i na koniec z impetem wpadł na metalowe drzwi. Uderzenie było tak silne, że wrota boksu wgniotły się i uszkodziły zaparkowane w środku audi. Właściciel straty oszacował na 4 tys. zł. Sprawczynią zajęli się policjanci. Podejrzana odmówiła wyjaśnień. Historia z Kośminka nie dziwi policjantów. O tym, że kobiety za kółkiem wcale nie są świętoszkami, wiedzą od dawna. "Oczywiście nadal więcej wykroczeń popełniają mężczyźni" - przyznaje komisarz Arkadiusz Delekta z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Ale powoli się to zmienia. Także panie prowadząc samochód, nie stronią od alkoholu. Zwykle wracają z imprez i wsiadają za kółko, by zastąpić jeszcze bardziej wstawionych mężów. W niedzielę nad Zalewem Zemborzyckim w Lublinie wpadła kobieta w średnim wieku. "Wracała z koleżankami z festynu. Przyznała, że w ciągu dnia wypiła cztery piwa. Sądziła, że już wytrzeźwiała, miała 1,4 promila alkoholu" - opowiadają policjanci z lubelskiej drogówki. Ponad promil alkoholu stwierdzono u 54-letniej księgowej z Lublina. Kobieta siedziała za kółkiem skody. Zatrzymana została w Mirczu. Również powyżej promila miała kierująca wartburgiem nauczycielka. Pani pedagog żegnała wakacje. Długo o nich nie zapomni.