Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do Sądu Rejonowego w Lublinie - poinformowała w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska. Do eksplozji doszło w nocy 4 czerwca ub. roku około godz. 1.30., na pierwszym piętrze w jednym z bloków przy ul. Glinianej w Lublinie. Zniszczone zostały wnętrza dwóch mieszkań - powypadały w nich drzwi i okna, zniszczona została też klatka schodowa. Jedna osoba została niegroźnie ranna w rękę. Jak ustaliła prokuratura, bombę skonstruowali i podłożyli 21-letni Michał B., Michał G. i Damian P. oraz 19-letni Konrad N. Zrobili ją z rur PCV, które wypełnili mieszanką pirotechniczną. Taki sam ładunek podłożyli pod jeden z garaży w okolicy bloku, ale ten nie wybuchł. Według aktu oskarżenia do tego przestępstwa nakłaniał ich 43-letni przedsiębiorca, Andrzej W. W czasie wybuchu był on poza granicami Polski. Syk-Jankowska powiedziała, że mężczyzna nie przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. - Motywy, jakie nim kierowały, były natury osobistej. Chodziło o zazdrość i zatargi między nim a osobą, która była właścicielem tego mieszkania - zaznaczyła Syk-Jankowska. Właściciel, z którym skonfliktowany był Andrzej W., nie był obecny w mieszkaniu w czasie wybuchu. Zdążył je już wcześniej sprzedać (nowemu właścicielowi miał je wydać na koniec czerwca 2009) o czym nie wiedzieli podkładający bombę. W mieszkaniu w czasie eksplozji były trzy osoby, które je wynajmowały. Tym samym aktem oskarżenia objęci są dwaj inni 19-latkowie Patryk Cz. i Bartłomiej P. Kilka miesięcy wcześniej, w listopadzie 2008, wraz z Michałem B. Michałem G. i Konradem N. - według prokuratury - usiłowali na tej samej klatce w bloku spowodować pożar. - Nasączyli łatwopalną cieczą wycieraczki zebrane na klatce schodowej i podpalili. Spowodowali zadymienie w budynku, czym narazili zdrowie i życie mieszkańców - zaznaczyła Syk-Jankowska. Według prokuratury do tego przestępstwa także nakłaniał Andrzej W. Oskarżeni 19- i 21-latkowie przyznali się do zarzucanych im czynów. Prokuratorowi nie udało się ustalić, czy Andrzej W. zapłacił im za podłożenie bomby i spowodowanie pożaru, ani czy przyjmowali oni od niego jakąś korzyść majątkową. Jak zaznaczyła rzeczniczka, w toku śledztwa mówili oni, że chcieli pomóc znajomemu. Wszystkim oskarżonym grozi kara do 10 lat więzienia. Bartłomiej P. i Damian P. wystąpili z wnioskami o dobrowolnym poddaniu się karze bez przeprowadzania procesu.