Spektakl stanowią trzy części, które zespala wspólny temat zbrodni, podejmowany z perspektywy: ofiary, kata oraz świadka. Sztukę oparto m.in. na zeznaniach świadków pogromu kieleckiego, na relacjach byłych więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz- Birkenau i na fragmentach książki Jana Tomasza Grossa pt. "Strach". Surowa scenografia - półmrok, ekran i aktorzy zasiadający w krzesłach kinowych. Na scenie stos przedmiotów codziennego użytku sugerujący, że tylko tyle pozostało po okrutnych czasach jakie dotknęły mieszkańców Środkowej Europy. Pierwszy część wyreżyserowana przez Pawła Passiniego zaczynająca się od pytania: Czy podobała ci się "Lista Schindlera" wskazuje na tematykę opowieści. Tematem przewodnim stają się relacje polsko - żydowskie, temat tabu od dziesięcioleci. To historia młodej kobiety ze środowiska show biznesu, która odkrywa, że jest pochodzenia "biblijnego", jak to określa jej najbliższa przyjaciółka. Poznajemy reakcję otoczenia na fakt, że Maria jest Żydówką: przyjaciół, chłopaka i mieszkańca wsi, do której przyjeżdża bohaterka, by upewnić się co do pochodzenia matki i babki. Odnotowana zostaje także współczującą reakcję księdza, do którego zapytanie o tożsamość kieruje bohaterka. Rozgrywającym się scenom towarzyszą migawki na ekranie obrazujące sceny z życia Żydów: ich modlitwę przed Ścianą Płaczu, gwiazdę Dawida na ubraniu, złe traktowanie przez Niemców w czasie wojny. Padają trudne pytania, kiedy główna bohaterka wraz z kolegą planuje realizację filmu dokumentującego historię Żydów, którzy po 1968 roku pozostali w Polsce. Opowiedziana historia Marii robi na widzach wrażenie, można starać się zrozumieć powody takich reakcji jako rezultatu stereotypów nagromadzonych przez lata w naszym kraju. Widz wierzy, że takie postawy i reakcje są możliwe, także dziś. Natomiast druga scenka autorstwa Piotra Ratajczyka wymaga od widza mocnych nerwów. Według zaproponowanej przez reżysera formuły aktorzy zajmują miejsca na widowni. To świadkowie zbrodni - pogromu kieleckiego i mordów na Żydach w Jedwabnem. Kamera rejestruje ich wypowiedzi, śledzi ich emocje oraz reakcje publiczności. Teksty są bardzo mocne. Trudno dać wiarę, że takie zachowanie, taka zbrodnia mogła mieć miejsce w cywilizowanej Środkowej Europie. Porażają słowa wierszyka: "Żyd jest frajer, Żyd jest buc, żyje po to, by go tłuc". Wprost mrozi krew w żyłach opowieść jednego ze świadków, że dla sznurka korali i kilku złotych pierścionków uczestniczył w zamordowaniu młodej kobiety z dzieckiem. Pozyskanych pieniędzy ze sprzedaży biżuterii wystarczyło by opłacić szofera na wywiezienie Żydówek do lasu i balangę w knajpie. Relacja drugiego świadka to jedyny promyk nadziei w tym okrutnym świecie, że nie wszyscy byli tak samo źli. W swojej wypowiedzi opisuje straszliwe sceny jakie rozegrały się na dworcu, kiedy mordowano wszystkich Żydów na rzucone hasło "Łapcie Żyda". Cywile z największym okrucieństwem zadawali śmierć całym żydowskim rodzinom, a policjant niczym hiena, okradał trupy. "Ja jestem Polak, swój, gdybym zaczął ich bronić to może bym kogoś uratował, ale byłem sam. Taki wstyd, taki wstyd" - kończy swoją historię. Jest także relacja kobiety, którą dręczy pytanie czy dobrze zrobiła, że w czasie II wojny światowej przechowywała Żydów, bo gdyby Murzyna, to by lepiej sąsiedzi na to patrzyli. Przyznany jej Order Sprawiedliwych córka wyrzuciła do kosza z obawy przed sąsiadami. Na swoje wątpliwości odpowiada sama: "oficerowi niemieckiemu pomogłam to i Żydom także, to Bogu miłe, jak sobie ludzie pomagają". Przechowywała dzieci żydowskie przez dwa i pół roku, żyjąc w strachu nie tylko przed Niemcami ale i Polakami, którzy wywierali presję, by dzieciom "ukręcić główki". Uratowane, żyją dziś w Ameryce, dobrze wykształcone. Do niej ciągle powraca pytanie -" Czy to nie był grzech?" Jest też wypowiedz a raczej próba usprawiedliwienia takiego stanu rzeczy. Kolejna osoba przedstawia siebie jako antysemitę, na którego rękach jest krew pogromu kieleckiego, pogromu w Rzeszowie i Krakowie. I niejako tłumacząc się, przywołuje wiedzę z książek na temat negatywnych postaw Żydów mieszkających w Polsce, tym samym dając do zrozumienia widzów, że wina za bezmiar tragicznych zdarzeń nie leży tylko po stronie Polaków. Zarzuca Żydom, że objęli wysokie stanowiska w NKWD i sporządzali listy katyńskie. Ma im za złe, że Polska opluwana jest przez Żydów w całym świecie. Jako kat - współczuje ofiarom, jako patriotę - "odżydzenie" kraju polskiego napawa go satysfakcją. Jednocześnie apeluje by - nie wracać do przeszłości a skupić się na dniu dzisiejszym, szczególnie na tym, by być szczęśliwym. W trzeciej części wyreżyserowanej przez Łukasza Witt-Michałowskiego poraża relacja starej kobiety, więźniarki obozu koncentracyjnego Auschwitz- Birkenau, o numerze MA 8737 KL Auschwitz. Dręczy ją makabryczne zdarzenie, które nie pozwala normalne funkcjonować. To scena kiedy więźniarka powraca z "marszu śmierci", z Niemiec, i na swojej drodze życia, w środku Środkowej Europy, spotyka esesmankę ze swojego obozu oraz rosyjskich żołnierzy. Przeżycia i trauma tamtego dnia powoduje, że nie może zaznać spokoju, ciągle stawia pytanie, na które nie znajduje odpowiedzi. Kiedy informuje żołnierzy, że rozpoznała esesmankę, sama pada pastwą ich żądzy - gwałcona do nieprzytomności, choć ledwie żywa wyszła z wojny. Pytanie które stawia po trzykroć to: Co powinnam była zrobić? Wyobraźnia przywołuje obraz - żołnierze sowieccy katują zbrodniarkę na jej oczach. Z ofiary, więźniarka staje się katem. Ta myśl nie daje jej spokoju, nie pozwala zapomnieć. A pan, co pan myśli? Powiedz słowo, co powinnam była zrobić? - padają słowa więźniarki. A co Pan/Pani o tym myśli? Teresa Madej