Sąd wydał wyrok wstępny, który przesądza tylko, że żądanie odszkodowania jest słuszne. Wysokość odszkodowania zostanie określona w dalszym ciągu procesu, jeśli wyrok wstępny uprawomocni się. Rodzice zastrzelonego motocyklisty domagają się 800 tys. zł. Pełnomocnik Skarbu Państwa zapowiedział apelację. Sąd uznał, że policjant, który strzelał do motocyklisty, miał prawo użyć broni, jednak nie był dostatecznie wyszkolony w posługiwaniu się nią. Marcin K. zginął trafiony dwiema kulami, podczas poszukiwań uciekających na motocyklu sprawców napadu z bronią na hurtownię wędlin. Jechał wprost na policjanta stojącego na blokadzie i nie zatrzymał się na wezwanie, potem okazało się, że nie miał nic wspólnego z napadem. Pociski trafiły go, gdy minął już policjanta. Jak powiedziała uzasadniając orzeczenie sędzia Maria Stelska, stojący na blokadzie policjant mógł obawiać się o swoje życie, widząc pędzącego na niego motocyklistę. Miał prawo użyć broni, miał także prawo strzelać za uciekającym. Od prawa do użycia broni trzeba jednak odróżnić sposób użycia broni - tłumaczyła sędzia Stelska. Policjant powinien strzelać tak, by - zgodnie z przepisami - wyrządzić jak najmniejszą szkodę człowiekowi, do którego celował. W praktyce oznacza to strzelanie w koła pojazdu lub nogi człowieka. Kula, która spowodowała śmierć motocyklisty trafiła go w tułów. Policjant strzelał z pistoletu maszynowego Glauberyt. Jak podkreśliła sędzia Stelska, był szkolony w używaniu tej broni tylko na kursie podstawowym w 1998 r., w następnych szkoleniach nie uczył się już strzelania z takiej broni. -Zakres jego umiejętności nie był wystarczający do posługiwania się bronią tego typu - powiedziała Stelska. - Zakres szkolenia nie może pozostać bez wpływu na kwestie prawidłowego strzału policjanta, a to jest zadanie państwa. Tu pozwanym nie jest policjant, tylko Skarb Państwa. To państwo w ramach swoich czynności władczych kazało policjantowi stać na tym posterunku blokadowym i nie może zwolnić się odpowiedzialności za poziom jego wyszkolenia - mówiła Stelska. Sędzia Stelska zaznaczyła, że gdy dojdzie do ustalania wysokości odszkodowania, o ile uprawomocni się wyrok wstępny, sąd oceni w jakim stopniu Marcin K. przyczynił się do swojej śmierci przez to, że nie zatrzymał się na blokadzie, zgodnie z wezwaniami policji. Prokuratura umorzyła karne postępowanie w tej sprawie; jej decyzję utrzymał w mocy sąd. W lipcu 2006 r. policja ustawiła blokady na drogach, aby zatrzymać sprawców napadu na hurtownię wędlin w Kraśniku, którzy grożąc użyciem broni palnej, zmusili kasjerkę do wydania 15 tys. zł i uciekli na motocyklu. Na jednej z blokad, w Chodlu, jadący motocyklem Marcin K. nie zatrzymał się na wezwanie policjantów i ominął blokadę. Policjanci ruszyli za nim w pościg radiowozem. Motocyklista zawrócił, ominął radiowóz i jechał w kierunku blokady, gdzie został jeden policjant. Ten znów dawał mu znak do zatrzymania, ale motocyklista nie zatrzymał się. 21-latek omal go nie rozjechał. Policjant użył broni, oddał 10 strzałów, w tym trzy ostrzegawcze. Po akcji okazało się, że Marcin K. nie miał prawa jazdy na motocykl, tylko samochodowe.