Jednym z nich była studnia, odsłonięta w skrzydle wschodnim (naprzeciw Muzeum). Wybudowano ją z cegły, posiadała szerokość 2 m i głębokość 10,40 m (sic). Co jest interesujące, jej powstanie wiąże się z budową tego właśnie skrzydła na potrzeby więzienia. A więc już wówczas (połowa wieku XIX) zadbano o własne ujęcie wody. Niestety, na podstawie obserwacji zachowanego obiektu można przypuszczać, iż była to inwestycja chybiona. Na ścianach brak jest śladów wskazujących, że przez dłuższy czas znajdowała się tam woda i stąd zapewne decyzja o jej pogłębieniu o ok.70 cm, co również nie przyniosło spodziewanych rezultatów. Znacznie ciekawszy, bo jak dotychczas jedyny tego rodzaju obiekt, odsłonięto pod skrzydłem zachodnim. Była to murowana konstrukcja zlewni na wodę opadową (dzisiaj powiedzielibyśmy - zbiornik p.poż). Składała się ona z dwóch części: kanału oraz studni. Kanał (stanowiący większą część konstrukcji) rozpoczynał się w obecnym dziedzińcu wewnętrznym i biegł w kierunku północno - zachodnim. W tym, też kierunku zwiększała się jego wysokość - z 50 cm do 1,82 m. Wybudowano go starannie z cegły i zaopatrzono w ceglaną posadzkę. Od strony północnej zakończony był kamiennym obramieniem - wylotem do studni. Studnia o wymiarach ok. 2,70 x 2,70 m i wysokości 5,10 m również została zbudowana z cegły z tym, że dolna partie jej ścian wykuto już w skale. Od góry zamykało ją sklepienie z prostokątnym otworem, przez który czerpano wodę. W bocznych ścianach studni zachowały się zarówno otwory po belkach, na których spoczywał pomost, na którym stali ówcześni "strażacy", jak i wnęki oświetleniowe. Osady na ścianach studni świadczą, iż była ona używana przez dłuższy okres czasu. Powstanie tego obiektu datowane jest na II połowę wieku XVII, a więc okres, kiedy liczne pożary niszczyły znaczne obszary miasta. Częściowo zniszczyła ją budowa oficyny w połowie wieku XIX. Obydwa wyżej wymienione obiekty zostały wyeksponowane w nowowybudowanych piwnicach oficyny i na pewną będą jedną z nowych atrakcji turystycznych miasta Zamościa. Autor: Artur Witkowski - archeolog