Jeśli jeszcze koncert poprowadzi dziennikarz muzyczny Paweł Sztompke w duecie z aktorką Agatą Załęcką, to sukces murowany, czyli przygoda z włoską piosenką i świetna zabawa na widowni. Oczywiście trzeba dodać ciepłą czerwcową noc. Zasmucił wszystkich Lech Nowicki już na samym wstępie informacją, że III Festiwal Kultury Włoskiej dobiega końca. Miał także dobrą wiadomość, zapowiadając powrót za rok. Wcześniej jednak, fantastyczna zabawa i to przed kamerami TVP3. Był to koncert piosenek włoskich, pięknych, melodyjnych, nastrojowych, sentymentalnych, żartobliwych - jednym słowem - były dla każdego, bo Włosi potrafią śpiewać i mają bogaty repertuar: od arii Verdiego do canzon znanych wykonawców rozrywkowych. Dla Włocha muzyka to całe jego życie, a każda piosenka włoska to hymn na cześć życia. Festiwalowy sygnał muzyczny daje znak do koncentracji uwagi na wystrojonej scenie. - Włosi kochają muzykę i chętnie też śpiewają. A pomaga im w tym błękitne niebo, morze i góry i dobre wino. Włoskie piosenki są proste i jednocześnie bardzo piękne i niezwykle melodyjne i co najważniejsze, dla Polaków, zrozumiałe. Tak zaczynał prowadzenie koncertu duet Sztompke i Załęcka. Potem jeszcze odpytywanie ze słówek włoskich, które pozwolą zrozumieć przesłanie koncertu. Wreszcie Tadeusz Wicherek na podium dyrygenckim, Orkiestra Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego za pulpitami i ...Jacek Wójciki z mikrofonem. Rozpoczęła się włoska noc z muzyką popularna i rozrywkową. Geniusz estrady zaśpiewał "Torna a soreno" i "piosenkę z nożycami", czyli "Brunetki, blondynki", tak, że rozkochał w sobie wszystkie pokolenia zamościanek. Potem, z towarzyszeniem polskich tancerek - wiecznie młody, wiecznie wciągający do zabawy każdą publiczność - Francesco Napoli. Włoski amant ślicznie wykonał "I' Amore" oraz "Due Angeli" i tym samym podbił nasze serca. Urodziła się nie tak daleko od Zamościa, w Koszycach, na Słowacji. Ojciec, znany jazzman ma swój big band. Ona swoją karierę rozpoczęła w Niemczech. Na niedawno nagranej płycie znalazł się przebój, który jest obecnie na niemieckich listach przebojów - "Blond włosy, długie nogi" - jednym słowem piosenka autorska. Annabelle Prinz zaprezentowała się przed zamojską publicznością w repertuarze włoskim z piosenkami: "La solitudine" i "Non vogcie mica la luna" wykonując muzyczne show z udziałem czterech tancerek. Jacek Wójcicki, wyjątkowy artysta, powrócił w nowym scenicznym kostiumie i dwoma utworami włoskimi - "L'elisir d'amore" i "L'eternita". Wykonania kończyły długie oklaski publiczności, więc Paweł Sztompke zapewniał, że Jacek Wójciki jeszcze zaśpiewa. A śpiewa tak publicznie od czwartego roku życia, kiedy ojciec postawił go na stołku a on zaśpiewał "Mama Mia". Tak to się zaczęło dla Jacka Wójcickiego - włoska piosenka, canzona, piosenka neapolitańska i utwory operowe, które śpiewa doskonale. Zanim mogliśmy posłuchać kolejnych piosenek Paweł Sztompke podkreślił, że mamy okazję posłuchać muzyki w wykonaniu Orkiestry z tradycją sięgającą 1881 roku, której nie można porównać z żadną inna Orkiestrą na ziemiach polskich. Kieruje nią od ponad trzech lat Tadeusz Wicherek, który nie obawia się żadnej muzyki. Zapowiedział jedną z najpiękniejszych polskich piosenek. Jest w niej belcanto, skierowanie ku operze i współczesna nuta - to "Carusco". Francesco Napoli otrzymał oklaski także w trakcie śpiewania utworu. A potem, zeskakując do widowni, rozbawił i rozśpiewał publiczność, żywiołowo wykonując "Balla...Balla". W duecie z Anabelle Prinz, z którą występuje w Niemczech, wykonał jeszcze "Vino per lei" i już sam - "Il cielo in una stroma" i piosenkę z Sopotu - "Piano Piano", teraz z udziałem zamojskiej publiczności. Wszystko to romantycznie, nostalgicznie i mocno wzruszająco. Udział w tym znakomity Orkiestry Symfonicznej i Tadeusza Wicherka. Były brawa za subtelność muzyki od samego Francesca. Jak powiedziała Agata Załęcka - Francesco przyznał przed próbą, że uwielbia pierogi, duże kobiety i ...Dodę". Nie Doda, a Jacek Wójciki pokazał się w kolejnym przeboju włoskim - "O sole mio". Dał popis sztuki wokalnej i aktorskiej - "przepływając" przez scenę w gondoli. Swoje show w oszałamiającej czerwonej sukni wraz z tancerkami kontynuowała Annabelle Prinz. To także wykonanie aktorskie piosenki "Mambo Italiano". Jeszcze przezabawna Tipitipitipso". W komplecie z tańczącymi dziewczętami - "Americano" śpiewa Francesco Napoli. Paweł Sztompke w imieniu operatorów kamer podziękował zamojskiej publiczności za znakomitą zabawę i zapowiedział dalszy ciąg "włoszczyzny amerykańskiej", piosenek, które urodziły się we Włoszech, a przeniesione na amerykański grunt, stawały się światowymi przebojami. I ponownie "kobieta w czerwieni", czyli Annabelle Prinz i "A far l'amore". Hitem koncertu okazał się występ Jacka Wójcickiego ze skrzypaczką Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego Anna Piwko. Wykonaniem piosenki "Something stupid" oczarowali wszystkich. Jeszcze wspólny taniec i gorące oklaski za fantastyczne wykonanie. Wspaniały artysta krakowski zaśpiewał jeszcze "Love and marriage" w wersji angielskiej. Nie pozwolił o sobie zapomnieć inny duet - Francesco Napoli i Annabelle Prinz. Na dobre zawojowali publiczność cudną piosenką i niezwykłym śpiewem - "Che sera". Temperatura koncertu coraz wyższa, wzruszenia coraz większe. Następnie dyskotekowe "Let's get loud" Annabelle i jej zespołu taneczno - baletowego. Równie okazałe wykonanie co Jennifer Lopez. Śliczną i wzruszającą piosenkę "My way" wykonał Francesco Napoli. Bez wątpienia, nawet skrzypce i wiolonczele poczuły ten romantyczny nastój zakochania. Coś niezwykłego. Na scenie duet, ale już prowadzących. Jak podkreślili, w koncercie było wiele utworów do zaśpiewania zarówno na estradzie jak i na wielkiej operowej scenie, czy w klubie jazzowym. Na finał przygotowano utwór, który łączy wszystkie gatunki muzyczne, jest jedną z najpiękniej napisanych piosenek. Tym utworem żegnano się z publicznością. "Time to say goodbye" - piosenka, którą żegnały się gwiazdy sceny operowej dzień wcześniej. I ponownie, tyle, że nie Grażyna Brodzińska a Jacek Wójcicki, w szykowej marynarce, śpiewa pieśń nad pieśniami. Owacje publiczności są jak najbardziej zrozumiałe. I już na bis - Annabelle Prinz w nowym kostiumie scenicznym i wersja włosko - polska "To były piękne dni". Śpiewa Annabelle i śpiewa cała widownia, po dwakroć, bo to były prawdziwie piękne festiwalowe dni. * * * - Od strony techniki dyrygowania muzyka pop jest mniej wymagająca, gra się skoczne rytmy. Aranże Anabelle i Francesco napisał Zbigniew Małkowicz. Jacek Wójcicki miał swoje aranże, przede wszystkim Andrzeja Marko. Dobrze się tego słucha, to jest fajna muzyka. Ważne, że publiczności się bardzo podobało, nawet wymogli bis - podsumowywał koncert Tadeusz Wicherek. - Największe ryzyko koncertu to zbyt mało czasu na przygotowania. Soliści przyjeżdżają na jedną próbę i próbę generalną. Wczoraj ta próba była koszmarna, bo temperatura była za wysoka. Dopiero wieczorem było lepiej. - Z Annabelle miałem koncert w Niemczech i okazało się, ze zna się z Francescem Napoli. Jacka Wójcickiego wymyśliłem, ponieważ chciałem mieć polski akcent. W tym roku były pokazane Włochy oczami osób, które nie mieszkają na co dzień we Włoszech, a wykonują włoskie utwory. W przyszłym roku chciałbym mieć w tym koncercie Włochów, którzy będą reprezentować tamtejszą kulturę, to co Włosi wskażą, kto powinien ich reprezentować. Wtedy ja ich zaproszę, ale ambasada włoska niespecjalnie jest pomocna. Jak już wszystkim wiadomo, Tadeusz Wicherek to szczęściarz, więc możemy być spokojni o losy przyszłej edycji. Ta okazale zapisała się w historii wydarzeń muzycznych Zamościa. Teresa Madej