Na pogotowie zadzwonili pracownicy salonu fryzjerskiego informując, że jeden z klientów zasłabł i jest nieprzytomny. Okazało się, że w Bychawie nie ma akurat żadnej karetki, wszystkie były w terenie. Dyżurny pogotowia zachował zimną krew i natychmiast skontaktował się z dyżurnym straży pożarnej, prosząc o wysłanie zastępu ze sprzętem reanimacyjnym. Ta decyzja uratowała 65-latkowi życie. Remiza oddalona jest od salonu fryzjerskiego o niespełna kilometr. Strażacy dojechali na miejsce w ciągu minuty od zgłoszenia. W międzyczasie dyspozytor pogotowia wysłał zaś do chorego karetkę z Lublina. Strażacy reanimowali mężczyznę dokładnie przez 11 minut, do czasu przyjazdu karetki. 65-latek przeżył.