Była 15.30 kiedy kobieta odeszła od samochodu, zniknęła między drzewami. W tej samej chwili pojawiło się trzech zamaskowanych napastników. Mieli kije bejsbolowe i kominiarki na twarzach. Zaczęli bić hotelarza. Mężczyzna otrzymał kilkanaście uderzeń w głowę. Zmasakrowanego, ale przytomnego przewieziono do szpitala. Czesław T. zdążył złożyć zeznania. Wczoraj nad ranem zmarł, a policjanci zastanawiają się, dlaczego został pobity, właściwie zabity - bo napastnicy musieli zdawać sobie sprawę, że każde z uderzeń, które zadali mogło być śmiertelne. - Być może hotelarz zginął przypadkowo, ale to mało prawdopodobne. Policja nie wyklucza, że bandyci działali na zlecenie. Pytanie czyje - jeśli znajdą odpowiedź, będzie po sprawie. Druga hipoteza jest wielce prawdopodobna, bo bandytów nie interesował ani samochód ofiary - drogi golf, ani bagaże, ani wypchany pieniędzmi portfel Czesława T. Cezary Potapczuk