Wykonuje głównie swoje oryginalne kompozycje, choć nie stroni też od standardów jazzowych, utworów Krzysztofa Komedy czy transkrypcji utworów Fryderyka Chopina. Koncertował z czołowymi muzykami polskiego jazzu -Zbigniew Namysłowski, Henryk Miśkiewicz, Tomasz Szukalski, Krzysztof Ścierański... Swoją grafikę prezentuje na spektaklach multimedialnych, łączących ze sobą śpiew, taniec, poezję i rysunek. Marek Bałata wystąpił pierwszego dnia I Zamojskiego Festiwalu Kultury im. Marka Grechuty w koncercie zatytułowanym "Artyści jazzowi Markowi Grechucie". Zaśpiewał Tango Anawa, Dzieciństwo moje, Na szarość naszych nocy. * * * To już drugi Pana występ w tym roku przed zamojską publicznością. W maju brał Pan udział w oratorium Zbigniewa Małkowicza "Psalmy Dawida", dziś, w koncercie poświęconym pamięci Marka Grechuty. Zamość chyba Pana polubił? Mogę powiedzieć, że po bardzo długiej przerwie jestem ponownie w Zamościu. Jako dżentelmen nie będę mówił po ile to już latach zawitałem tutaj. Mam nadzieję, że teraz nie zamęczę Was swoją obecnością. Jak Pan wspomina wcześniejsze kontakty z naszym miastem? Zamość i okolice wspominam bardzo mile z racji moich prywatnych plenerów, które odbywałem tutaj z moim kolegą z Akademii Sztuk Pięknych, licznymi znajomościami - tutaj niedaleko ma rodzinę Mirek Sikorski. Do tego należy dodać Festiwal Wokalistów Jazzowych i Warsztaty. Wszystkie te związki wokalno - jazzowo - pejzażowe towarzyszyły mi kiedyś i mam nadzieję, że towarzyszyć będą również w przyszłości. Jak Pan myśli czy Marek Grechuta wspominał to miejsce? Marek Grechuta to miejsce i okolice pozostawił w swoich piosenkach, czy poprzez muzykę, czy poprzez poezję. Zawsze do tych ilustracji wracał i tradycja w brzemieniu i w słowach była dla niego niezwykle istotna. Tym bardziej jest mi niezwykle miło, że mogłem tu dzisiaj zaśpiewać. Czy spodziewał się Pan zaproszenia do wzięcia udziału w koncercie poświęconym temu wielkiemu artyście? Była to dla mnie niespodzianka, chociaż w Rybniku razem z artystami krakowskimi i warszawskimi wykonywałem jedną z jego piosenek w koncercie pamięci, nie mówiąc o chórku w którym występowałem w Teatrze STU za sprawą nagrywania płyty i zespołu In Tune, którego byłem przez chwilę członkiem. W związku z tym, jeśli dodamy do tego pewna klamrę, czyli dzieciństwo, tym razem moje, w którym śpiewałem piosenkę "Niepewność" do rówieśnicy w wieku niepodstawowym - oczywiście ja również byłem w wieku już niepodstawowym, żebyście państwo tego źle nie odebrali - i śpiewałem na kolonii letniej tę piosenkę Marka Grechuty pod drzwiami pokoju kolonijnego robiąc niezły obciach Wandzie, która nie chciała Niemca i przy okazji uciekała przede mną możemy powiedzieć, że jakoś to życie i pewne historie zbiegają się gdzieś. Czy znał Pan osobiście Grechutę? Tak, ponieważ śpiewałem w chórkach na jego koncercie jak również na płycie "Przeboje od serca" oraz w koncercie telewizyjnym w Teatrze STU, gdzie grałem też na flecie prostym, nie będąc wykonawcą tej partii. Kiedy to było? Było to pod koniec lat osiemdziesiątych. Jazz dla dużej grupy osób jest trudna muzyką. Grechuta w aranżacjach jazzowych, czy to się może im spodobać? Jest rzeczą osobistą, że każdy z nas kocha na swój sposób. Jeśli ktoś śpiewa pod prysznicem, to nikomu jakieś złe wrażenia nie grożą. My przedstawiamy nasz punkt widzenia i zarazem naszą miłość do tej muzyki, która - tak sądzę - była dla nas ważna. W związku z tym robimy to szczerze, prawdziwie, przedstawiając swoje spojrzenia artystyczne, jak również pasję i miłość do tej muzyki. Wszystko byłoby piękne gdyby nie ten deszcz... Pogoda taka i inna również towarzyszyła Markowi Grechucie, może po prostu tak miało być. Czy nie lepiej było przełożyć koncert na drugi festiwalowy dzień, niż grac i śpiewać dla garstki zmokniętych i zziębniętych słuchaczy? To już nie nasza decyzja. To leży w gestii organizatorów, ale jeśli będziecie Państwo chcieli, to my możemy jeszcze raz zaśpiewać. Zatem dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Zamościu Wywiad został przeprowadzony 7 września, kilka minut po zakończeniu koncertu "Artyści jazzowi Markowi Grechucie". Waldemar Brzyski