W szpitalu toczy się spór zbiorowy na tle płacowym między dyrekcją, a związkami zawodowymi, zarówno pielęgniarek jak i lekarzy. Dyrekcja szpitala skierowała wszystkie zwolnienia pielęgniarek do weryfikacji przez ZUS, jednak w jej ocenie absencja pielęgniarek nie jest formą protestu. O tym, że zwolnienia pielęgniarek nie są spowodowane protestem zapewniają też związkowcy. Jak poinformował we wtorek na konferencji prasowej dyrektor szpitala Gabriel Maj największe problemy są z pielęgniarkami instrumentariuszkami, asystującymi przy zabiegach. Część planowych zabiegów w poniedziałek i wtorek zostało odwołanych i przesuniętych na czas późniejszy, ich terminy będą uzgadniane z pacjentami. Niektórzy pacjenci zostali wypisani do domów. W przypadku zawałów, porodów czy innych nagłych przypadków, szpital funkcjonuje normalnie. "Ograniczenia dotyczą części działalności szpitala. W trybie ostrym wszystkie operacje odbywają się na bieżąco" - zapewnił Maj. Oddziały nie zostały zamknięte "Nie ma zagrożenia dla życia i zdrowia pacjentów. Szpitalny oddział ratunkowy działa normalnie, w poniedziałek przyjętych zostało około stu pacjentów" - zaznaczył. Taka sytuacja utrzymuje się od poniedziałku, mimo mniejszej liczby pielęgniarek, żaden oddział nie został zamknięty, personel jest przesuwany między oddziałami. Większość zwolnień lekarskich pielęgniarek wystawionych zostało na pięć dni. Nie wiadomo, ile pielęgniarek będzie pracowało w przyszłym tygodniu. "Gdyby sytuacja uległa pogorszeniu, absencja pielęgniarek zwiększyła się, to zostały już ustalone sposoby ewentualnego przenoszenia pacjentów do innych placówek. Obecnie nie ma takiej potrzeby" - zapewnił Maj. W województwie brakuje 3,5 tys. pielęgniarek Liczba pielęgniarek zatrudnionych w szpitalu nie odbiega od standardów, ale placówka odczuwa ich brak "coraz bardziej". "To efekt sytuacji zewnętrznej" - ocenił dyrektor. Szefowa zarządu regionu Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych Maria Olszak-Winiarska zapewniła, że pielęgniarki nie prowadzą protestu, a sytuacja w szpitalu spowodowana jest ich brakiem, który narasta od lat. "Obsada pielęgniarska jest minimalna, a każdy ma prawo zachorować, zaopiekować się dzieckiem, wziąć urlop. Jeżeli kilka osób wypadnie, to już jest problem z ułożeniem grafiku. Taka jest rzeczywistość w lubelskich szpitalach i w innych regionach" - powiedziała "Mówiłam 25 lat temu, że będzie problem z pielęgniarkami. Starzejemy się, a absolwenci szkół pielęgniarskich wyjeżdżają do innych regionów albo za granicę, bo tam zarabiają więcej" - dodała. Według Olszak-Winiarskiej, w Lubelskiem brakuje ponad 3 tys. pielęgniarek. Pracuje ich 9 tys., a potrzeba 12,5 tys., jeżeli miałyby pracować tylko w jednej placówce. "Pielęgniarki pracują w kilku, a nawet w 12 miejscach. To nie jest ich kaprys, tylko taka jest potrzeba, aby były wykonywane świadczenia zakontraktowane przez NFZ" - powiedziała.