Jednocześnie sąd w wyroku orzekł, że Pitucha ma zapłacić nawiązkę w wysokości 5 tys. zł na cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego, czyli na rzecz Stowarzyszenia Marsz Równości w Lublinie. Nałożył też na niego obowiązek podania wyroku do publicznej wiadomości przez umieszczenie jego treści w prasie lokalnej. Wyrok nie jest prawomocny. Staszewski komentuje Staszewski po ogłoszeniu wyroku powiedział, że jest on sprawiedliwy. "Była w kościołach z tego, co wiem, modlitwa o sprawiedliwy wyrok i taki wyrok nastąpił. Myśmy wnosili o przeprosiny, radny Pitucha tego nie chciał zrobić i sprawa tak się skończyła. (...) To pokazuje, że nie ma zgody na homofobiczną mowę nienawiści, na to żeby pomawiać osoby LGBT o jakiekolwiek związki z pedofilią. Pedofilem nigdy nie byłem, a marsz równości nigdy pedofilii nie promował" - powiedział Staszewski. Pitucha zapowiedział, że zamierza złożyć apelację od wyroku. "Będę się starał w sądzie wyższej instancji wykazać, że moja wypowiedź nie dotyczyła Bartosza Staszewskiego, odstąpienie od wymierzenia kary wskazuje, że sąd dużo z moich argumentów przyjął. (...) Nadal podtrzymują ocenę tego zjawiska, jakim są marsze, które bardzo szkodzą naszej przestrzeni publicznej, zwłaszcza dzieciom i młodzieży" - powiedział Pitucha. Wpis radnego na Facebooku Proces dotyczył wpisu zamieszczonego przez Pituchę na Facebooku we wrześniu ubiegłego roku, jeszcze przed Marszem Równości w Lublinie, w którego treści były słowa: "Najzagorzalsi fani filmu W. Smarzowskiego chcą organizować w Lublinie tzw. Marsz Równości promujący homoseksualizm, pedofilię". Organizator Marszu Równości Bartosz Staszewski wniósł za ten wpis prywatny akt oskarżenia przeciwko Pitusze, zarzucając mu zniesławienie. Jego pełnomocnik żądał ukarania Pituchy karą ograniczenia wolności bądź grzywny, przeprosin i nałożenia nawiązki na cel społeczny. Sąd uznał, że oskarżony radny pomówił za pomocą środków masowego komunikowania Staszewskiego o promowanie pedofilii, czyli postępowanie, które mogło poniżyć go w opinii publicznej oraz narazić na utratę zaufania potrzebnego do prowadzenie działalności społecznej. Podczas procesu Staszewski zeznawał, że, jako organizator marszu, słowa radnego odebrał jako skierowane do niego i jednoznacznie jako obraźliwe, "stanowiące język pogardy" i "upowszechniające najgorsze stereotypy na temat osób LGBT". Podkreślał, że w swoich wypowiedziach na temat marszu nigdy nie sugerował, że ma on służyć promocji homoseksualizmu, ani tym bardziej pedofilii, która jest przestępstwem jasno określonym w kodeksie karnym. Pitucha nie przyznał się do winy. Wyjaśniał przed sądem, że jego wypowiedź była elementem debaty publicznej dotyczącej organizacji marszu w Lublinie. Podkreślał, że nie znał Staszewskiego i dlatego nie mógł go zniesławić. Jego wypowiedzi - jak mówił - miały charakter opinii dotyczących wydarzenia, jakim jest marsz, a nie dotyczyły osób. Jak tłumaczył, chodziło o obawę, iż podczas marszu będą miały miejsce "zachowania o charakterze seksualnym w przestrzeni publicznej, które mogłyby wywołać zgorszenie u dzieci i młodzieży". Marsz Równości w Lublinie Marsz Równości przeszedł ulicami Lublina 13 października ubiegłego roku. Wzięło w nim udział ok. 1,5 tys. osób. Marsz usiłowali blokować jego przeciwnicy, wielu z nich zachowywało się agresywnie. Interweniowała policja. Kilkadziesiąt osób spośród blikujących usłyszało zarzuty dotyczące m.in. czynnej napaści na policjanta, naruszenia nietykalności cielesnej, udziału w bójce, udział w zbiegowisku publicznym, rozboju.