W środę rozpoczął się proces Artura S., który miesiąc i 16 dni po opuszczeniu zakładu karnego, gdzie spędził 15 lat za inne zabójstwo, udusił 24-letnią Angelikę K. Według świadków oboje mieszkali w wynajmowanym lokalu. Makabrycznego odkrycia dokonał właściciel mieszkania - czytamy w "Kurierze Lubelskim". Oskarżony Artur S. 28 stycznia 2018 roku miał dusić kobietę rękami, a następnie za pomocą sznura od żelazka. Jej ciało ukrył w wersalce. Odnaleziono je po miesiącu w znacznym stanie rozkładu. Jak ustaliła prokuratura, Artur S. początkowo mieszkał ze zwłokami. Kiedy ciało zaczęło się rozkładać, przeniósł się do kuchni, a kolejno zupełnie opuścił stancję. Sąsiad oskarżonego zeznał w środę, że widywał obejmującą się parę, ale bywało, że 24-latka i jej o 23 lat starszy partner kłócili się. Z wynajmowanego przez nich mieszkania dochodziły niepokojące odgłosy awantur i wyzwiska. "Dyrektor tyle nie wydaje" Wujek oskarżonego powiedział z kolei, że Artur S. zmienił się pod wpływem 24-latki. "Mówił, że się zakochał i znalazł sobie odpowiednią kobietę, żeby ułożyć sobie życie" - zeznawał przed sądem. Jak wynika z zeznań wujka Artura S., oskarżony miał problemy finansowe. "Zaczął wydawać 150, 200 złotych dziennie. Wziął w poniedziałek tysiąc złotych, a w piątek potrzebował następnych. Planował otworzyć dla tej kobiety salon kosmetyczny. Ja mu mówiłem: 'człowieku, dyrektor tyle nie wydaje' i 'Artur, zastanów się, te pieniądze miały być na rozpoczęcie nowego życia'. Odpowiedział mi na to, że mu pozwolił żyć po swojemu" - powiedział przed sądem krewny mężczyzny. Artur S. był wcześniej karany za zabójstwo ojczyma swojej ówczesnej partnerki. Zwłoki mężczyzny również ukrył w wersalce. Oskarżony przyznał się do winy. Grozi mu dożywotnia kara pozbawienia wolności. Kolejna rozprawa w sprawie zabójstwa Angeliki K. odbędzie się w Lublinie 31 lipca. Więcej w "Kurierze Lubelskim"