Proces będzie się toczył za zamkniętymi drzwiami ze względu na intymny charakter sprawy oraz na dobro żyjących dzieci małżonków K. Sprawa rozpoznawana jest od początku trzeci raz, gdyż poprzednie dwa wyroki Sądu Okręgowego w Lublinie zostały przez tutejszy sąd apelacyjny uchylone. W pierwszym procesie sąd okręgowy w marcu 2006 r. skazał Jolantę K. na dożywocie, zaś jej męża uniewinnił. W listopadzie 2006 r. Sąd Apelacyjny w Lublinie uchylił ten wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania, zarzucając sądowi pierwszej instancji m.in. to, że nie ustalił motywu zbrodni. W lipcu ubiegłego roku po ponownym rozpoznaniu sprawy sąd okręgowy skazał kobietę na 25 lat więzienia, a jej męża znów uniewinnił. Jednak i ten wyrok lubelski sąd apelacyjny uchylił i znów nakazał ponowne rozpoznanie sprawy. Według sądu apelacyjnego sąd pierwszej instancji m.in. nie uwzględnił wszystkich istotnych okoliczności i nie ustrzegł się uchybień w ocenie dowodów. Ponadto dowolnie oceniał wyjaśnienia oskarżonej, zwłaszcza te, które wskazywały na udział oskarżonego. W ocenie sądu apelacyjnego konsekwencją tej błędnej oceny wyjaśnień Jolanty K., były też błędne ustalenia faktyczne, co do roli Andrzeja K. SA podkreślił, że nadal nie ustalono motywu zbrodni. Motyw wskazany przez sąd okręgowy - czyli wypowiedź Jolanty K. o byciu szczęśliwą w trakcie ciąży - sąd apelacyjny uznał za nielogiczny, sprzeczny z zasadami życiowego doświadczenia i sprzeczny z materiałem dowodowym zgromadzonym w aktach. Jolanta K. przyznała się do zabicia noworodków. Zeznała, że zrobiła to ze strachu przed mężem, który nie chciał mieć więcej dzieci (małżonkowie już mieli ich czworo), bił ją i znieważał. Andrzej K. nie przyznał się do winy; utrzymuje, że nic nie wiedział o kolejnych ciążach żony. Zeznania Jolanty K., które są jedynym dowodem przeciwko Andrzejowi K., sąd okręgowy w obu poprzednich procesach uznawał jednak za niewiarygodne i pełne sprzeczności. Kobieta często zmieniała wyjaśnienia i wycofywała się z wcześniejszych twierdzeń. Do zabójstw noworodków - czterech chłopców i dziewczynki - doszło w latach 1992-1998, kiedy rodzina K. mieszkała w Lublinie. Jolanta K. rodziła dzieci w wannie i topiła je. Ciała przechowywała w domowej zamrażarce. Kiedy rodzina przeniosła się do Czerniejowa k. Lublina, kobieta przewiozła tam też ciała martwych dzieci. Początkowo trzymała je w zamrażarce, a potem przełożyła do beczki. Zwłoki znalazły dwie córki małżeństwa K., kiedy babcia kazała im wyrzucić na pole zawartość beczki, z której rozchodził się fetor. Jolanta K. opuściła dom na kilka dni przed odkryciem zwłok noworodków. Przez miesiąc poszukiwała jej policja. Została zatrzymana w Lublinie, gdy policja wyznaczyła 5 tys. zł nagrody za wskazanie miejsca jej pobytu. We wrześniu 2003 r. Jolanta i Andrzej K. zostali aresztowani. Kobieta pozostaje nadal w areszcie, jej mąż został zwolniony w październiku 2005 r.