Tragedia z maja ubiegłego roku była splotem nieszczęśliwych wydarzeń - gdyby rozbrajany pocisk nie miał resztek trotylu na gwincie, gdyby prace były prowadzone w specjalnym bunkrze, a nie na zewnątrz - to tragedii można było uniknąć. Właśnie nieprzestrzeganie przepisów bezpieczeństwa zarzuca prokurator oficerom. Poza tym nieumyślne spowodowanie śmierci i fałszowanie dokumentów. Jeden z oficerów - już po tragedii - podrobił podpisy zmarłych w książce instruktażowej, co miało świadczyć, że ofiary przeszły szkolenie. Jeszcze w tym tygodniu akta sprawy trafią do sądu. Oskarżonym grozi do 5 lat więzienia.