Było kilka minut po godzinie dziewiątej, kiedy dyżurny KMP odebrał alarmowy telefon. Natychmiast na miejsce wysłano kilka radiowozów, dwie jednostki straży i karetkę. Niebezpieczną strefę ogrodzono. Na szczęście nie trzeba było ewakuować mieszkańców wieżowca, na parterze którego znajduje się sklep. Według saperów ten granat (produkcji jugosławiańskiej) ma promień rażenia do 150 metrów. Przed godziną jedenastą na miejscu pojawiła się specjalna beczka do transportowania materiałów wybuchowych. Można było rozpocząć akcję. Pięć minut później było po wszystkim. Granat zdetonowano na pobliskim poligonie. Okolica, gdzie znaleziono granat, nie jest bezpieczna, ale jak mówią mieszkańcy czegoś takiego jeszcze tutaj nie było, choć dwa lata temu był napad z bronią w ręku. - Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z głupim żartem. Kto by podkładał granat na parapecie sklepu papierniczego. Co innego u mnie. Handluję używanymi ciuchami i różne historie już miałem - mówi 40-letni mężczyzna.