Prezes Jacek Miłosz zasłynął ze swych niekonwencjonalnych pomysłów. Zaczęło się od likwidacji sieciówek (biletów miesięcznych), potem krótka przygoda z prokuraturą, kiedy to prezes Miłosz poskarżył się na autorów pewnej strony internetowej, że ci nawołują społeczeństwo do nieposłuszeństwa wobec przepisów. Doniesienie z takim paragrafem to prawdziwy rarytas - uśmiechali się pod nosem prawnicy. Były też plany zakazu używania telefonów komórkowych w autobusach. Ludziom się to jednak nie podobało. Prezes chciał też, aby pasażerowie wsiadali tylko przodem, co uniemożliwiłoby przekazywanie biletów, wreszcie zlikwidował ulgi dla honorowych dawców, dzieci, emerytów, rencistów, inwalidów i podniósł ceny. Prezydent miasta postanowił to zakończyć i odbudować reputację firmy. Jednak zrealizowanie takiego celu przez prezesa byłoby dość skomplikowane. Dlatego został urlopowany i złożył dymisję.