Mszy św. na placu przed archikatedrą przewodniczył biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz. W homilii przywołał atmosferę z okresu "cudu" - czasy stalinowskie, prześladowania patriotów przez władze komunistyczne. - Gdy tracono nadzieję Maria Matka Boża upomniała się o swoje dzieci - powiedział bp Nitkiewicz. - Łzy Marii z lubelskiej katedry były znakiem umocnienia, nie tylko w tym momencie dziejowym, ale i na nadchodzące lata komunizmu, lata walki z Bogiem i z Kościołem - zaznaczył hierarcha. - Łzy Matki Bożej z lubelskiej katedry to wezwanie skierowane również do nas. Jest to wołanie o pielęgnowanie w naszym życiu tych wartości, których nie da się wymienić, kupić czy też sprzedać. A do takich najcenniejszych naszych pereł należy wiara, miłość i nadzieja chrześcijańska. Te wartości mamy obowiązek pielęgnować i rozwijać. Winniśmy to czynić na gruncie rodziny - wzywał bp. Nitkiewicz. W lipcu 1949 r. wierni ujrzeli łzy spływające po obrazie Matki Boskiej w lubelskiej katedrze i uznali to za cud. Uważali, że Matka Boska płacze nad umęczoną w okresie stalinowskim Polską. Do Lublina ruszyły pielgrzymki z całego kraju, aby zobaczyć płaczący wizerunek. Tysiące ludzi gromadziło się na placu przed katedrą. Dniem i nocą modlili się, przyjmowali sakramenty, śpiewali. Religijne zgromadzenia wywołały represje ówczesnych władz. Kościół został oskarżony o sfabrykowanie cudu i manipulowanie ludźmi w celu zwalczenia ustroju socjalistycznego. Dojazd do Lublina zamknięto, wiele osób aresztowano, pisano rezolucje, organizowano wiece "antycudowe". Oficjalnie Kościół nie potwierdził nadprzyrodzonego charakteru zjawiska. Jednak papież Jan Paweł II uznał autentyczność kultu maryjnego w Lublinie i bullą z 1988 r. zezwolił na ukoronowanie obrazu Matki Boskiej w archikatedrze lubelskiej koronami papieskimi.