Zwierzęta znaleziono niedaleko drogi prowadzącej z Bychawy do Strzyżewic, niespełna 30 km od Lublina. - Sarny miały rozszarpane szyje. W promieniu 500 metrów było dziewięć zagryzionych zwierząt, pozostałe też leżały niedaleko, w tym samym lesie - powiedział w czwartek łowczy dzierżawiącego okoliczne lasy koła łowieckiego "Uroczysko" Zdzisław Jasiak. Sarny zostały zagryzione w ciągu ostatnich kilku dni. Myśliwi znajdują je od niedzieli. Możliwe, że zagryzionych zwierząt jest więcej. Jasiak nie miał wątpliwości, że zrobiły to watahy zdziczałych psów, bowiem mięso saren nie było zjedzone. - Wilki upolowałyby jedną, dwie sztuki i zjadły. To zrobiły zdziczałe psy, w których obudziła się żądza mordu - uważa Jasiak. Myśliwi widzieli grupy wałęsających się psów w tej okolicy; dwa z nich zastrzelili. Jak wyjaśnił myśliwy, sarny w panujących obecnie warunkach nie mają szans na ucieczkę przed psami. Odwilż po dużych opadach śniegu sprawiła, że sarny zapadają się głęboko, a zlodowaciała warstwa śniegu na powierzchni rani im nogi. Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie Jarosław Kowalczyk powiedział, że nie pamięta wypadku, by tak dużą liczbę saren zagryzły psy. - Zwykle to były pojedyncze przypadki - powiedział. Zaapelował do właścicieli psów, aby pilnowali swoich zwierząt, a gdy wybierają się z nimi w pobliże lasów, koniecznie trzymali je na smyczy i w kagańcach. - W psach, gdy poczują zwierzynę, budzi się instynkt polowania, dlatego trzeba ich pilnować - powiedział Kowalczyk.