Według wstępnych szacunkowych danych Dodała, że nie było sygnałów, aby gdziekolwiek uczniowie zostali bez opieki. - Meldunki wciąż napływają. Pełne statystyki będą znane prawdopodobnie we wtorek po południu - powiedziała Stasiak. Do godziny 10 w Lublinie informacje o przeprowadzeniu strajku napłynęły z 70 placówek spośród 160 istniejących. W wielu szkołach i przedszkolach w proteście wzięła udział większość pracujących w nich nauczycieli. W przedszkolu przy ul. Rzeckiego w Lublinie do strajku przystąpiły prawie wszystkie nauczycielki. Przedszkolanki i woźne przyszły na szóstą rano i zgromadziły się w holu. Dziećmi zajmowała się dyrektor przedszkola, dla rodziców strajk nie był uciążliwością. O wtorkowym strajku ostrzegawczym w godzinach od 6 do 8 rodzice mogli się dowiedzieć z ogłoszenia na drzwiach w holu przedszkola, jednak trzydzieścioro dzieci zostało przyprowadzonych. - To tu jest jakiś strajk? Nic nie wiedziałem, przyprowadziłem swoje dziecko do przedszkola zostawiłem i nie było żadnego problemu - powiedział dziennikarzom jeden z ojców. Dzieci miały opiekę - zapewniła przewodnicząca organizacji ZNP w przedszkolu Małgorzata Rachubik. "Kiedy była taka potrzeba, to ja również byłam z dziećmi. One nie były zostawione same sobie, nigdy tak nie będzie, bo one są najważniejsze" - powiedziała. - Pierwszy raz odważyłyśmy się na to, żeby zamanifestować. Zobaczymy, czy ktoś to w ogóle zauważy i czy będzie nas chciał wysłuchać - powiedziała Rachubik. Protestujące nauczycielki narzekały, że nie stać je na dokształcanie się. "Czy wyobraża sobie pani taką przedszkolankę w wieku 65 lat, która na przykład z dziećmi tańczy i skacze? Domagamy się wcześniejszych emerytur i większych pensji. Chodzi nam o to, żeby zaznaczyć, że czujemy się pokrzywdzone, źle traktowane" - powiedziała inna protestująca nauczycielka. Jeden z ojców, który przyprowadził swojego synka, uważa, że strajk jest słuszny. "Mają prawo protestować, ale nie wiem czy to coś zmieni. To jest strajk ostrzegawczy, na szczęście nie odczuliśmy go jako rodzice - powiedział. - Teraz to chyba wszyscy zaczniemy protestować. Każdemu się coś należy, każdy coś chce. Może i słusznie, ale skąd na to wszystko wziąć - dodał inny młody tata, który prowadził dwójkę maluchów do przedszkola.