Mariusz B. usłyszał też zarzut utrudniania postępowania karnego przez nakłanianie świadków do fałszywych zeznań. Został on aresztowany na trzy miesiące - poinformowała rzeczniczka prokuratury Agnieszka Kępka. Do wypadku z bronią sportową w gospodarstwie w Brzezinach doszło 3 czerwca. Postrzelona została śrutem w okolicę serca 4-letnia dziewczynka przebywająca na podwórku, a w nogę - mężczyzna pracujący w gospodarstwie. Bezpośrednio po wypadku, do oddania niekontrolowanego strzału podczas czyszczenia broni przyznała się matka dziewczynki. Kobieta była trzeźwa, ma pozwolenie na broń. Śledztwo wszczęte przez prokuraturę w Rykach doprowadziło do innych ustaleń - to ojciec dziewczynki Mariusz B. nieostrożnie obchodził się z bronią, która wystrzeliła. Prokuratura postawiła mu zarzut nieumyślnego spowodowania obrażeń ciała u dwóch osób, za co grozi do trzech lat więzienia. Mężczyzna przyznał się do winy. Prokuratura sprawdza, czy ma on pozwolenie na broń. Prokuratura obawiała się matactwa Mariuszowi B. postawiono też zarzut utrudniania postępowania karnego przez nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań i podawanie śledczym mylnych informacji, w celu uniknięcia odpowiedzialności karnej za popełnione przestępstwo. Za ten czyn grozi kara do pięciu lat więzienia. "Podstawą zastosowania wobec niego tymczasowego aresztowania była obawa matactwa" - zaznaczyła Kępka. "Czynności w tej sprawie trwają, złożone wyjaśnienia będą jeszcze weryfikowane, zostanie powołany biegły" - dodała Kępka. Zraniona dziewczynka przebywa w szpitalu, jej stan zdrowia poprawia się.