Ten pierwszy uważa, że spółdzielnia powinna płacić za świecące latarnie na osiedlach, bo to teren prywatny. Z kolei prezes spółdzielni jest zdania, że powinno płacić miasto, bo z terenów korzystają mieszkańcy. Pierwszych 21 latarni wyłączono w sierpniu. Od dziś do końca roku zgasną kolejne. Z powodu konfliktu najbardziej cierpią mieszkańcy, a winą obarczają się nawzajem prezes z burmistrzem. - Nie możemy płacić z publicznych pieniędzy za prywatne tereny - mówi Jerzy Zwoliński Burmistrz Lubartowa powołując się na przepisy, które mówią, że obowiązkiem miasta jest oświetlenie placów i ulic publicznych. Prezes spółdzielni mieszkaniowej Jacek Tomasiak ripostuje, że z latarni korzysta ogół mieszkańców Lubartowa. Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM Krzysztofa Kota: Od kilku miesięcy burmistrz z prezesem wymieniają się pismami, a końca sporu nie widać. Jego efektem było między innymi wyłączenie w sierpniu pierwszych latarni. Burmistrz wypowiedział zakładowi energetycznemu umowę. Tym razem również poinformował PGE o tym, że nie będzie regulował należności, w związku, z czym do końca roku będą one sukcesywnie wygaszane. Chyba, że prezes podpisze umowę z zakładem energetycznym. Prezes Tomasiak uważa, że burmistrz zachowuje się w stosunku do spółdzielców i jego osobiście jak terrorysta. Stawia nas pod ścianą - płaćcie, albo będzie ciemno. Skierowaliśmy sprawę do sądu, pierwsza rozprawa odbędzie się w styczniu. Niech sąd rozsądzi, kto ma rację - burmistrz czy ja - dodaje Tomasiak. Dlaczego burmistrz nie zaczeka na rozstrzygnięcie? O pozwie burmistrz dowiedział się od reportera radia RMF FM - jest pewny swoich racji. Nie mogę wydawać publicznych pieniędzy na oświetlenie prywatnych terenów, ponieważ to mnie zarzucono by złamanie prawa. To tak jakby właściciel prywatnego domku jednorodzinnego przyszedł do mnie i domagał się postawienia latarni za pieniądze miasta, bo ma ciemno na podwórku - mówi Zwoliński. Panowie czy nie powinniście się wstydzić? - pyta reporter radia RMF FM każdego z osobna. Wstyd mi za władze samorządowe - mówi Tomasiak. Proponowaliśmy powołanie komisji trójstronnej, ale odpowiedź ratusza była negatywna. Jeśli są powody do wstydu, to się wstydzę, ale mam całą teczkę dokumentów, które udowodnią, że to ja mam rację - odpowiada burmistrz Jerzy Zwoliński. - O komisji pierwsze słyszę. Dostaliśmy tylko do wiadomości pismo wysłane przez spółdzielnię do zakładu energetycznego, że chcą rozmawiać i tyle. Końca konfliktu nie widać i niestety finał rzeczywiście nastąpi dopiero w sądzie, tym bardziej, że w przyszłym roku są wybory samorządowe. Obecny burmistrz pełniący funkcję od trzech kadencji zapewne również będzie kandydował. Prezes spółdzielni był jego konkurentem w poprzednich wyborach,obecnie jest miejskim radnym i zagorzałym przeciwnikiem burmistrza. Czy będzie kandydował? - Jeszcze nie podjąłem decyzji - odpowiada Tomasiak. - Niech się wreszcie dogadają, bo najbardziej na tym całym sporze cierpią mieszkańcy - podsumowują konflikt mieszkańcy Lubartowa. Panowie prezesie i burmistrzu - oni są wyborcami.