W pierwszym procesie lekarz skazany został na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i dwa tysiące złotych grzywny. Ten wyrok uchylił sąd okręgowy i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Andrzej P. od początku nie przyznaje się do winy. Na otwierającej ponowny proces rozprawie w środę podkreślił, że nie wiedział o zainfekowaniu nowotworem nerek, które zakwalifikował do przeszczepu. Odmówił składania wyjaśnień, ponieważ - jak stwierdził - wszystko już powiedział w poprzednim procesie. - Nie uzyskałem informacji, że jest tam nowotwór złośliwy - powiedział. Proces 70-letniego Andrzeja P., będącego obecnie na emeryturze, dotyczy przeszczepów nerek w czerwcu 2005 r. pobranych od 19-letniego dawcy. Nerki przeszczepiono dwóm osobom. Po przeszczepie zachorowały one na białaczkę limfoblastyczną i zmarły. Sąd rejonowy w listopadzie ub. roku uznał lekarza winnym tego, że jako koordynator ds. transplantacji w Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie zakwalifikował nerki do przeszczepu, mimo że doraźne badania wycinków grasicy pobranych od dawcy wskazywały na możliwość zainfekowania jego organizmu komórkami nowotworowymi. Badania te wskazywały na zainfekowanie komórkami grasiczaka. Późniejsze badania genetyczne i molekularne, przeprowadzone po przeszczepach, wykazały, że nie był to nowotwór grasicy, tylko chłoniak, który spowodował u pacjentów białaczkę limfoblastyczną - chorobę nowotworową krwi. Andrzej P. wyjaśniał, że podczas pobierania narządów od dawcy lekarze widzieli zmiany w grasicy. Na jego wniosek zdecydowano o zbadaniu tkanki, choć nie było takiego wymogu. Następnego dnia Andrzej P. - jak utrzymuje - otrzymał telefonicznie informację od lekarza badającego materiał, że nie ma w nim niczego podejrzanego. Dlatego zdecydował o przeszczepie. Sąd Okręgowy w Lublinie uchylił wyrok sądu rejonowego. Wskazał na konieczność ponownej oceny dowodów. Jak uzasadniał prowadzący sprawę sędzia Piotr Morelowski wyjaśnienia wymagają niejasności w zeznaniach jednego ze świadków, który badał próbkę narządów dawcy przeszczepu, a także sprzeczności w opinii biegłego. Sąd pierwszej instancji nie uzasadnił, dlaczego przyjął wersję niekorzystną dla oskarżonego, że wiedział on o nowotworze i mimo to zdecydował o przeszczepie. Oceny wymaga fakt, że badanie próbek organów dawcy nie było wymagane, a zostało wykonane na wyraźnie polecenie oskarżonego - podkreślał sędzia Morelowski.