Uczniowie z gimnazjum nr 3 w Świdniku mimo wszystko dokończyli pracę. Chociaż Kuby nie ma już z nimi, wierzą, że innym może się udać. Teraz chcą pomagać innym chorym dzieciom - 18-letniej Andżelice i 4-letniemu Jasiowi - informuje reporter radia RMF FM. Do tej pory zebrali 16 tysięcy złotych. Chodzili po firmach i galeriach handlowych z łabędziami i puszką. Organizowali licytacje. Swoją akcją zarazili innych. Poruszająca historia Kuby Łabędzie zaczęli składać m.in. więźniowie z zakładu karnego w Opolu Lubelskim. Dołączyło się wiele osób z całej Polski. Ostatecznie, dyrektor gimnazjum zarejestrował fundację "1000 łabędzi". Ta historia - jak podkreśla reporter radia RMF FM - bardzo go poruszyła. - Sam jestem ojcem. Każdy rodzic oddałby życie za swoje dziecko, gdyby tylko to mogło je uratować. Kupiłem jednego łabędzia. Niech to będzie mój skromny wkład w ratowanie innych dzieci chorych na raka. Będę niezmiernie szczęśliwy, jeśli i wy zechcecie zrobić tak samo. To smutna historia, ale mimo wszystko bije z niej dużo optymizmu - podkreśla reporter. Jeśli chcesz pomóc, skontaktuj się z dyrekcją gimnazjum nr 3 w Świdniku. Na stronie radia RMF FM znajdziesz więcej informacji. Kliknij! Wywiad reportera radia RMF FM z mamą 15-letniego Kuby : Pieniądze, które zostały zebrane na leczenie Kuby, zostały przekazane po jego śmierci innym dzieciom? Magdalena Fijałkowska: To, że te pieniążki gdzieś nie zawisły, tylko mogą innym dzieciom pomóc, dało nam też nadzieję i taką radość. Mogliśmy się po prostu uśmiechnąć i cieszyć z tego, że inne dzieci mają nadzieję, mają dalej szansę. Chcieliśmy w ten sposób, chociaż troszeczkę - bo to jest kropla w morzu potrzeb rodziców, którzy zbierają pieniądze na leczenie swoich dzieci - ale chociaż tyle pomóc tym dzieciakom, żeby się mogły uśmiechnąć, a rodzicom żeby mogli odetchnąć, że ich dzieci mają szansę, że jest ktoś, kto chce im pomóc. Mam nadzieję, że tak będzie dalej. Wy sami to przerabialiście. Jak trudno jest zbierać pieniądze? Bardzo trudno, tym bardziej, że rodzice zawsze są rozdarci między sferą bycia przy dziecku, a sferą, która dzieje się dookoła dziecka. Mam na myśli zbieranie tych pieniędzy. Z jednej strony bardzo trudno jest być przy dziecku - emocjonalnie, całkowicie, kiedy jesteśmy zaangażowani w opiekę nad dzieckiem. Z drugiej strony trzeba wyjść z tego, należy iść do ludzi i trzeba prosić - jest to trudne, bo trzeba od rzeczy bardzo emocjonalnych przejść do sfery bardziej ekonomicznej. Trzeba to jakoś pogodzić, ale jest to ciężka sytuacja dla rodzica, który chciałby każdą chwilę, każdy moment spędzić ze swoim dzieckiem, a trzeba to dziecko na chwilę zostawić. Żeby prosić o pomoc. Dzięki tym łabędziom, dzięki wam, być może innym rodzicom będzie łatwiej, bo ktoś za nich będzie zbierał te pieniądze - nie będą tracić tego czasu. Tak. Czas, który spędza się z dzieckiem chorym na chorobę nowotworową jest czasem bezcennym i czasem, którego nikt rodzicom nie zwróci. To jest tak, że żałuje się każdej chwili, kiedy się to dziecko opuściło wtedy, kiedy już to dziecko odchodzi. Wówczas żałuje się każdej chwili, każdej godziny, każdego dnia, możliwości bycia z dzieckiem, przytulenia, powiedzenia mu po raz setny, że się go kocha, że jest ważne. Dlatego tym rodzicom trzeba pomagać ze wszystkich sił. Niech lecą te łabędzie... Niech lecą, niech będzie ich coraz więcej. Niech przynoszą nadzieje, niech przynoszą radość i niech ocalą te dzieci. Niech te dzieciaki mogą się śmiać, mogą chodzić do szkoły, a ich rodzice niech będą szczęśliwi, bo bardzo im tego życzymy. Życzą im tego wszyscy Ci, którzy są w ideę łabędzi tak bardzo zaangażowani.