Artysta, dzielący czas pomiędzy Rzym i Warszawę, przybył na zaproszenie członków Towarzystwa Leśmianowskiego, inicjatorów budowy pomnika wybitnego poety, związanego z Zamościem. W ich towarzystwie zwiedził Zamość poszukując najbardziej optymalnego miejsca, w którego przestrzeni stanąłby pomnik Leśmiana. - Jestem zdania, że pomnik Leśmiana najlepiej wkomponowałyby się w zieleń Parku Miejskiego. Tam go widzę, czyli w okolicach bocznej, od głównej alei, ścieżki, przed schodami prowadzącymi do stawu. To jedyny klimat leśmianowski. Na Rynku Wodnym dzieje się zbyt dużo, a kula jest znaczącą dominantą i już skupia uwagę widzę. Chyba, że pojawiłby się zamysł wykorzystania jej jako dalszego planu dla pomnika. Zdecydowanie jednak lepszy jest park, to mikrokosmos dla poety - powiedział Krzysztof Bednarski, miłośnik poezji Leśmiana. Utalentowany artysta-rzeźbiarz w najbliższym czasie zaproponuje koncepcję pomnika Leśmiana uwzględniając dwie, trzy lokalizacje. Zaprezentowana wizualizacja zostanie oceniona przez członków Społecznego Komitetu Upamiętnienia Bolesława Leśmiana w Zamościu, działającego przy Stowarzyszeniu "Towarzystwo Leśmianowskie". Zadowolenia z tej wizyty nie kryje Sławomir Bartnik, prezes Towarzystwa. - Wchodzimy w kolejną fazę działań związanych z budową pomnika najznakomitszego polskiego poety dwudziestego wieku. Z uwagi na przerwę w realizacji pomnika Czesława Miłosza, jest szansa, że Krzysztof Bednarski sprawnie poprowadzi nasz projekt. Jaki będzie pomnik Bolesława Leśmiana, trudno jeszcze powiedzieć. Przyglądając się jednak dokonaniom artystycznym wszechstronnego artysty na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat, projektującego już na studiach dla Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego, można być pewnym, że będzie to wymiar pomnika o cechach sztuki nowoczesnej, głęboko metaforyczny, a może nawet metafizyczny. A może będzie tak jak z rzeźbą upamiętniającą reżysera Federico Felliniego i Giuliettę Masinę - jego żonę i muzę, którą o określonej porze dnia odwiedzają tłumy by doświadczyć magicznego momentu - ich pocałunku. Teresa Madej