Jak poinformował rzecznik podkarpackiej policji podkom. Paweł Międlar do podkarpackich szpitali trafili: 20-letnia dziewczyna i 19-letni chłopak. Dwie osoby na Podkarpaciu Pierwsze zdarzenie miało miejsce w Tarnobrzegu. - Do miejscowego szpitala, z objawami zatrucia zgłosił się 19-letni uczeń. Młody mężczyzna powiedział policjantom, że w piątek kupił w sklepie z dopalaczami w Tarnobrzegu produkt, którego nazwy nie pamięta. Wypalił go w szklanej lufce, po czym źle się poczuł. Miał drgawki, wymiotował - powiedział Międlar. Policjanci ustalają, co zażył, pomoże w tym analiza moczu. Według lekarzy, chłopak jeszcze dziś wyjdzie ze szpitala do domu. Kolejny sygnał o zatruciu tzw. dopalaczem odebrała policja w Sanoku. Po wypaleniu zielono-brunatnych włókien przytomność straciła 20-letnia dziewczyna. Jak zaznaczył Międlar, w sobotę po południu odwiedziła ona koleżankę w jednej z podsanockich miejscowości. - Dziewczyny na balkonie paliły specyfik o nazwie Hammer, w pewnej chwili jedna z nich poczuła się źle, traciła świadomość. Koleżanka wezwała pogotowie, 20-latka trafiła do szpitala - dodał rzecznik. Policjanci ustalili, że "dopalacz" kupiła koleżanka 20-latki, nabyła specyfik kilka dni wcześniej w Warszawie. Według lekarzy, życie młodej kobiety nie jest zagrożone. Badania laboratoryjne wykażą czy w specyfiku, który wypaliły dziewczyny, nie było substancji zakazanych. Lubelskie: Trzy osoby w szpitalu Dwaj chłopcy, 14 i 15-latek, z Kraśnika oraz 26-letni mężczyzna z Łukowa trafili do szpitali w województwie lubelskim. Stan nastolatków był poważny, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Chłopcy stracili przytomność po zażyciu specyfiku zakupionego w sklepie z dopalaczami. Pogotowie zabrało ich w czwartek z ulicy w Kraśniku - poinformowała Renata Laszczka-Rusek z zespołu prasowego KWP w Lublinie. 14-latek trafił do kraśnickiego szpitala, a 15-latka odwieziono do szpitala w Lublinie. Dyżurny lekarz z Kraśnika powiadomił policję. - Jeden z chłopców przyznał w rozmowie z policjantami, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie skutki może wywołać użycie dopalaczy - dodała Laszczka-Rusek. Policjanci przeszukali sklep, w którym chłopcy kupili "dopalacz". Okazało się, że sprzedano w nim ponad 100 opakowań tego specyfiku. Z kolei w Łukowie do tamtejszego szpitala rodzice przywieźli 26-latka z objawami zatrucia po zażyciu "dopalacza". Mężczyzna pił też alkohol. Młodzi ludzie pozostają pod obserwacją lekarzy. Policja wszczęła postępowania w sprawie narażenia na niebezpieczeństwo ich zdrowia i życia. Grozi za to kara do trzech lat więzienia. Akcja przeciw dopalaczom Wczoraj na terenie całego kraju zamknięto 797 sklepów sprzedających dopalacze. W ramach akcji Sanepid skontrolował 1645 miejsc. Inspektorzy zabezpieczyli produkty, które mogą być szkodliwe dla zdrowia. W akcji uczestniczyło kilkuset inspektorów sanitarnych i około trzech tysięcy policjantów. Według rzecznika GIS Jana Bondara, w kilku miejscach inspektorzy napotkali na trudności przy kontroli. - Niektórzy właściciele sklepów z dopalaczami utrudniali czynności, próbowali wynosić towar ze sklepów, zdarzały się przypadki, że demonstracyjnie darli postanowienia kontrolne - powiedział. Dodał, że dzięki pomocy policji udało się dotrzeć do właścicieli stron internetowych, poprzez które sprzedawane są "dopalacze". "Tajfun" na celowniku Kontrola była przeprowadzana na polecenie minister zdrowia Ewy Kopacz, w związku - jak powiedział Bondar - na wycofanie artykułów zagrażających zdrowiu publicznemu oraz zamknięcie sklepów, które je oferują. Zdecydowano o wycofaniu produktu o nazwie "Tajfun" i wszystkich podobnych do niego środków. "Dopalacze" to substancje psychoaktywne, które mogą działać podobnie do narkotyków; można je legalnie kupować w Polsce. Są sprzedawane m.in. jako przedmioty kolekcjonerskie lub nawozy do roślin. Nie ma dokładnej statystki zatruć dopalaczami, w szpitalach kwalifikowane są one jako tzw. inne zatrucia.