Sąd orzekł, że o warunkowe przedterminowe zwolnienie Zbigniew J. może się ubiegać po 30 latach odbycia kary. Do tragedii doszło w domu, w którym mężczyzna mieszkał z rodziną. Sąd uznał, że to Zbigniew J. zabił 15-letniego syna, 47-letnią żonę oraz 89-letnią teściową poprzez zadanie im po kilka ciosów w głowę narzędziem tępokrawędzistym, prawdopodobnie siekierą. Następnie, w celu zatarcia śladów zbrodni, wywołał pożar w mieszkaniu i usiłował doprowadzić do wybuchu gazu. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci wszystkich trzech ofiar były obrażenia czaszkowo-mózgowe, w ich ciałach były też ślady zatrucia tlenkiem węgla. Zbigniew J. nie przyznał się do winy. Jednak sąd nie dał wiary składanym przez niego wyjaśnieniom, w których tłumaczył m.in. że ciała syna, żony i teściowej znalazł po przyjściu do domu z pracy. Sędzia Anna Folwarczna, uzasadniając orzeczenie, przytoczyła m.in. dowód w postaci śladu zapachowego należącego do oskarżonego, znalezionego na taśmie, którą skrępowana była jego żona. Jak dodała, sprawca zbrodni w sposób zaplanowany i bez pośpiechu podjął działania zmierzające do zatarcia śladów zabójstwa, m.in. w kilku miejscach rozlał rozpuszczalnik, który był schowany w piwnicy, przeciął rurkę od gazu w trudno dostępnym miejscu w piwnicy, rozstawił w mieszkaniu zapalone świece, a niektóre z nich przymocował taśmami przylepnymi. W ocenie sądu musiał dobrze znać topografię całego domu. Zbigniew J.- jak ustalił sąd - był skonfliktowany ze swoją rodziną, nie utrzymywał bliskich kontaktów ze swoimi dwiema dorosłymi córkami, był chorobliwie zazdrosny o żonę, wobec której często okazywał przy innych osobach brak szacunku, bywał wobec niej agresywny. W ocenie świadków był nietowarzyski, skryty, nigdy nie mówił o swoich problemach. Z badań biegłych psychiatrów wynika, że mężczyzna ma zdolność kierowania swoim postępowaniem i dokonywania oceny swoich czynów. Po zbrodni, w czasie kolejnych przesłuchań i czynności postępowania karnego, m.in. eksperymentu procesowego, nie wykazywał silnych emocji związanych z utratą bliskich. Według opinii biegłych może w nim działać nieuświadomiony silny mechanizm obronny w postaci wyparcia ze świadomości treści budzących lęk. Sędzia dodała, że oskarżony w swoich wyjaśnieniach m.in. opisywał prawdopodobną wersję działań sprawcy zabójstwa - że ktoś usiłował zgwałcić jego żonę, syn chciał ją bronić i został zabity, a następnie sprawca zabił pozostałych świadków zbrodni. - Oskarżony przedstawił cały scenariusz zdarzenia, opisał, w jaki sposób postępował sprawca. Nasuwa się pytanie: skąd miał takie wiadomości? Odpowiedź może być tylko jedna - to on był sprawcą tej zbrodni - powiedziała sędzia Folwarczna. Według sądu Zbigniew J. był też niekonsekwentny w zeznaniach dotyczących szczegółów, m.in. gdzie i w jakim stanie znalazł i zostawił telefon żony (aparat został zniszczony prawdopodobnie przez sprawcę), co nie zgadzało się z faktycznymi ustaleniami z oględzin miejsca zbrodni. Ponadto powiedział, że odbył z żoną stosunek seksualny, a tego nie potwierdziło badanie ciała kobiety. Wyrok jest nieprawomocny. Obecny na jego ogłoszeniu Zbigniew J. powiedział dziennikarzom, że będzie składał apelację. - Jestem niewinny. Nie ma dowodów i sąd to wie - mówił, kiedy był odprowadzany przez policjantów do aresztu.