18-letnia Monika zginęła w noc sylwestrową 2007/08. Bawiła się na dyskotece w Suchowoli - wsi na Zamojszczyźnie. Świadkowie relacjonowali, że tańczyła z 26-letnim Sławomirem S. O północy wyszli razem przed lokal oglądać pokaz sztucznych ogni. Kamery monitoringu zarejestrowały, jak oboje odjechali samochodem. Mężczyzna wrócił na dyskotekę sam, po kilkunastu minutach. Ciało dziewczyny policja znalazła rano, dwa kilometry od dyskoteki, na skraju lasu. Biegli stwierdzili, że została uduszona. Sławomira S. - jak się okazało męża i ojca małego dziecka - wkrótce zatrzymano. Prokurator zarzucił mu zabójstwo oraz doprowadzenie przemocą do obcowania płciowego. Mężczyzna utrzymywał, że między nim a nastolatką doszło do zbliżenia, a potem się pokłócili i zaczął ją dusić - ale nie chciał zabić. Sąd w Lublinie uznał, że brak dowodów na zgwałcenie i skazał mężczyznę na 25 lat więzienia za zabójstwo, dokonane z bezpośrednim zamiarem. Apelacja, w której oskarżyciele chcieli skazania S. także za gwałt, a obrońca - łagodniejszej kary - nie zmieniła wyroku, który został utrzymany w mocy w lipcu 2009 r. Obrońca skazanego, mec. Marek Przeciechowski złożył więc kasację, którą w czwartek rozpoznał Sąd Najwyższy. Według adwokata, który wniósł o ponowny proces Sławomira S. przed sądem II instancji, uzasadnienie wyroku jest lakoniczne i opiera się na wyrwanym z kontekstu zdaniu skazanego, który mówi: "dusiłem ją, aż przestała się ruszać". Obrońca wskazywał na inne zdania podsądnego, w których przekonywał, że "nie chciał zabić", że "gdy ją przenosił do samochodu, jeszcze oddychała", albo: "chciałem ją tylko wywieźć". - Obrona próbuje obejść ustawowy zakaz kwestionowania przed Sądem Najwyższym ustaleń faktycznych niższych instancji - argumentował prokurator Lucjan Nowakowski, który wniósł o oddalenie kasacji obrony i uznanie jej za "oczywiście bezzasadną" - co jest najsurowszą formą oddalenia kasacji po rozprawie w SN. Wyroki niższych instancji prokurator uznał za prawidłowe i bardzo dobrze uzasadnione pod względem merytorycznym. Za oddaleniem kasacji adwokata był też ojciec zabitej Moniki. - Znając swoje dziecko, myślę, że on ją zabił, bo chciał ukryć to, że zgwałcił - powiedział mężczyzna, który przyjechał do sądu spod Parczewa na Lubelszczyźnie. SN oddalił kasację, uznając ją za "oczywiście bezzasadną". Wyroki niższych instancji w tej sprawie sąd uznał za pozbawione cech rażącego naruszenia prawa - co mogłoby skutkować ich uchyleniem, a ponadto uznał za właściwie uzasadnione. - Mówienie przez oskarżonego, że "nie chciał zabić" musi być uznane za naiwne. Gdy ktoś mówi: "dusiłem 4 czy 5 minut, aż przestała się ruszać", to wszystko jedno, jakie potem słowa padną, bo on wiedział, że zabija. Każdy człowiek wie, że po 4 czy 5 minutach duszenia ofiara nie ma prawa przeżyć - podsumowała sędzia.