W minioną sobotę w wypełnionym do granic wytrzymałości gmachu Polskiej Orkiestry Włościańskiej obchodzono 25 urodziny "Kosza". Wystrzeliły szampany, był "dwudziestopięcioletni" tort urodzinowy, były życzenia, prezenty, podziękowania... nie mogło oczywiście zabraknąć muzyki. Na scenie mogliśmy zobaczyć mieszankę rutyny i młodości, a wszystko najwyższych lotów. Jana Ptaszyna Wróblewskiego nikomu nie trzeba przedstawiać. Na takiej uroczystości nie mogło zabraknąć tego wielkiego artysty - Honorowego Obywatela Zamościa i ojca chrzestnego zamojskiego jazzu. - Gdyby nie było tu Grzesia, mnie tu też by nie było. - powiedział. To miły i dużo mówiący gest w stronę Grzegorza Obsta, prezesa Stowarzyszenia Zamojski Klub Jazzowy im. Mieczysława Kosza, a dzisiejszego gospodarza uroczystości. Zresztą o związkach artysty z Zamościem niech świadczy fakt, że raz tylko nie uczestniczył w Festiwalu Jazz na Kresach. Był wówczas na występach w Ameryce Południowej. Poza tą jedną nieobecnością nigdy nie nawalił, nie nawalił również podczas 25 urodzin "zamojskiego jazzu". - Tak się składa, że przynajmniej raz do roku, a czasami i częściej bywałem w Zamościu i to z niebywałą przyjemnością. Za każdym razem przybywało mi tutaj znajomych i w tej chwili jeśli wyjdę na zamojski Rynek, to więcej tam mam znajomych niż na Marszałkowskiej w Warszawie. - powiedział zawsze pełen humoru muzyk. A jak wspomina swoje pierwsze kontakty z zamojskim jazzem? - Dla mnie się to zaczęło od pierwszego Jazz na Kresach, imprezy jaką trudno sobie wyobrazić. Jak sobie przypomnę te tłumy szturmujące Jazz Club Kosz, to było coś nieprawdopodobnego i to chyba można porównać jedynie z pierwszym festiwalem w Sopocie. - powiedział. - Czasy się zmieniają, wszytko idzie z postępem. Pamiętam jak na ten pierwszy Jazz na Kresach jechałem starym zdezelowanym Volkswagenem i podróż zajmowała mi ok. 3, 5 godziny. Teraz znacznie lepszym samochodem podróż zajmuje mi już ok. 5 godzin - żartobliwie dodał na podkreślenie tego, jak długo jest związany z Zamościem. Oprócz Ptaszyna na scenie zaprezentowało się trio RGG oraz Katarzyna Mirowska - jedna z najlepiej zapowiadających się wokalistek jazzowych. RGG na stałe związane jest z Zamościem, a wszystko za sprawą pochodzącego z naszego miasta perkusisty - Krzysztofa Gradziuka. - Jest to bardzo ważny dla mnie dzień, ponieważ wychowałem się w tym klubie jazzowym. - podkreślił ważność tego występu muzyk. Od kilku lat Raminiak, Gradziuk, Garbowski (RGG) są częstymi gośćmi jazzowych imprez w Zamościu. Występują z własnym programem, a także jako sekcja akompaniująca podczas festiwali: New Cooperation, Jazz na Kresach, czy Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych. Młodzi, ale już uznani w Polsce muzycy, mający na swoim koncie wydane 3 płyty i wspólne koncerty z gwiazdami jazzu. Na jubileuszu Jazz Clubu Kosz zespół zagrał cztery utwory z najnowszej płyty "Unfinished Story - Remembering Kosz" poświęconej pamięci Mieczysława Kosza. Dwa z nich były autorstwa Mieczysława Kosza. Na scenie mogliśmy zauważyć doskonale zgranych muzyków, świetnie czujących zmiany tempa i nastroju. Widać, że muzyka jest ich pasją, a grają z wielkim zapałem. Po prostu "czują bluesa". Oprócz utworów ze swojej płyty zagrali standardy wspólnie z Janem Ptaszynem Wróblewskim oraz Katarzyną Mirowską. Katarzyna Mirowska również polubiła Zamość, choć to najpierw Zamość polubił ją. A wszystko za sprawą XXXII Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych Zamość 2005, w których młoda wrocławianka wywalczyła I nagrodę. W 2006 roku występowała w Zamościu dwukrotnie, już jako gwiazda, z towarzyszeniem tria RGG podczas XXXIII Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych Zamość 2006 oraz Festiwalu New Cooperation 2006. Jazz Club im. Mieczysława Kosza powstał w 1982 roku z inicjatywy sympatyków jazzu. Za patrona obrano, pochodzącego z Zamojszczyzny wybitnego, niewidomego pianistę jazzowego Mieczysława Kosza. Począwszy od 1988 roku Jazz Club działa formalnie jako Stowarzyszenie Zamojski Klub Jazzowy im. Mieczysława Kosza. - Nie było problemów z rozpoczęciem działalności. Wszyscy byli za, nawet sekretarz partii. To był stan wojenny i wszystkim zależało na tym, by się zająć czym innym niż polityką - wspomina Grzegorz Obst. W inauguracyjnym koncercie 25 października 1982 roku wystąpili: Stanisław Sojka i Tomasz Szukalski. W ciągu następnych kilkunastu miesięcy zagrali tutaj m.in.: Zbigniew Namysłowski, Janusz Muniak, "Novi Singers", "Laboratorium", Andrzej Zaucha z "Extra Ball", Kazimierz Jonkisz, "Vistula River Band", "Osjan"... Przez kolejne lata zagrali tu wszyscy wielcy polskiego jazzu, zdarzały się i gwiazdy światowego formatu. Wielu czołowych wokalistów jazzowych przewinęło się przez zamojski Jazz Club i tutaj zdobywało pierwsze laury. W 1983 roku, w dziesiątą rocznicę śmierci patrona zorganizowano po raz pierwszy Festiwal Jazz na Kresach. Rok później udało się przenieść z Lublina do Zamościa Międzynarodowe Spotkania Wokalistów Jazzowych. Kiedyś przychodzili ludzie do "Kosza", bo wypadało tam być. Było dobrze widziane, by bywać w "Koszu". Tego typu klubów w Zamościu więcej nie było. Śmiało można powiedzieć, że był to jedyny jazzowy klub po tej stronie Wisły. Ludzie przychodzili tutaj by się spotkać ze znajomymi, pogadać przy drinku, posłuchać dobrej muzyki. Młodzi muzycy mogli podglądać warsztat wirtuozów... - Myślę, że ze 2 big-bandy muzyków z Zamojszczyzny, którzy się tutaj wychowali i później "poszli w świat", udałoby nam się zmontować - chwali się Grzegorz Obst. Niestety później to spowszedniało. A na dzień dzisiejszy Jazz Club Kosz przy ul. Zamenhofa przestał funkcjonować. Kamienicę, w której mieścił się Klub miasto zamierza wystawić na przetarg. Grzegorz Obst liczy, że nowy właściciel kamienicy pozwoli na dalszą działalność Jazz Clubu Kosz. Czy tak się stanie zobaczymy. Ważne, że w Zamościu jazz się przyjął. Na koncertach można dojrzeć dużo młodych ludzi, pokolenie wychowane na "Koszu". Co więcej, jazz wyszedł na ulice. Duże imprezy grane są na Rynku Wielkim, mniejsze w siedzibie Polskiej Orkiestry Włościańskiej, a całkiem kameralne - od niedawna - w "Piwnicy pod Rektorską" - pubie Grzegorza Obsta. Jazz można już w Zamościu usłyszeć nie tylko na imprezach organizowanych przez Jazz Club Kosz. Tadeusz Wicherek, dyrektor Polskiej Orkiestry Włościańskiej już niejednokrotnie organizował wspólne koncerty swojej orkiestry i muzyków jazzowych. wald