Kontrolerzy złapali się za głowy, bo zdarzały się przypadki, że osoby, na które wystawione były recepty, nie były nawet w spisie pacjentów kontrolowanych placówek. Poza tym nawet jeśli były, to w karcie nie było żadnej adnotacji o wizycie u lekarza w dniu wystawienia recepty, czy wpisu o przepisanych lekach. Zdarzyło się nawet, że w kilku przypadkach lekarze wypisywał recepty na osoby, które w tym czasie przebywały w szpitalu. 15 placówek - wśród nich lekarze rodzinni, specjaliści, a nawet szpitale - już dostało wezwania do zapłaty na łączną kwotę prawie 600 tysięcy złotych. NFZ zapowiada dalsze kontrole, bo nie ukrywa, że po prześwietleniu zaledwie kilku procent placówek w regionie wniosek nasuwa się jeden - to może być zaledwie wierzchołek góry lodowej.