W tym roku festiwal odbywa się już po raz szósty. W swoich zamierzeniach ma na celu zbliżenie wielu kultur, lepsze poznanie dorobku kulturalnego poszczególnych narodów, a w szczególności piękna sztuki ludowej i folkloru. Pierwszego dnia festiwalu (18.07.2007) gdy wybiła godz. 16:00 wszystkie zespoły, biorące udział w VI zamojskim Eurofolku zebrały się przed Zamojskim Domem Kultury, aby kolorowym i roztańczonym korowodem przejść ulicami Zamościa. O godz. 17:00 na Rynku Wielkim w Zamościu odbyło się uroczyste i oficjalne otwarcie festiwalu, w którym wzięły zespoły z Belgii, Chorwacji, Węgier, Serbii, Włoch, Indii i oczywiście ZPiT "Zamojszczyzna". Każdy z zespołów prezentował się w krótkim programie, dając w ten sposób mieszkańcom Zamościa i nie tylko przedsmak wspaniałego widowiska, które czeka ich w najbliższych dniach ale także wspaniałych przeżyć artystycznych. Tancerki i tancerze starają się pozyskać serca zamojskiej publiczności, to dla nich ważne by zaprezentować się jak najlepiej, tak by podczas ich występu zatańczyła nie tylko publiczność ale i rynek poszedł w tany. Zespołom towarzyszą kapele, które wystukują przemyślne rytmy, tancerze stukają obcasami o scenę, klaszczą w dłonie, uderzają dłońmi po cholewach butów i udach, noszą na głowach butelki z winem. Cały ten popis dzięki ciekawej choreografii wywiera wielkie wrażenie na oglądających. Tańce egotyczne - narodowe i regionalne, stroje barwne i interesujące tworzą niezwykłe obrazy na scenie Rynku Wielkiego. Atmosfera gorąca, nie tylko z powodu występów widowiskowych ale i palącego słońca. Na większości uczestników nie robi to żadnego wrażenia, są przyzwyczajeni do takich temperatur. Nasi tancerze z ogromną cierpliwością znoszą panujące tropiki w swoich szykownych kostiumach. Młodzi i uśmiechnięci - tylko takie buzie ogląda zamojska publiczność. Po zakończonej prezentacji o godz. 20.00 w Restauracji "Renesans" odbyło się spotkanie towarzyskie, na które przybył Marcin Zamoyski, organizatorzy i reprezentacje zespołów. Podane smakołyki przypadły do gustu zarówno polskim jak i tym egzotycznym gościom. Ciepła i serdeczna atmosfera pozwalała na rozmowy. Słychać było wiele różnych języków, ale kłopotu z komunikacją nie było. Organizatorzy zadbali o tłumaczy towarzyszących każdemu zespołowi, uniwersalnym językiem był angielski. Teresa Madej