500 zabawek produkcji polskiej, ZSRR, czy DDR? Co to jest ZSRR, czy DDR? - zapytają młodzi. Kiedyś były takie kraje. Wielki brat na wschodzie i na zachodzie, ci dobrzy Niemcy ze wschodu. Trzeba przyznać, że zabawki z tamtych czasów mieli niezłe: karabiny radzieckie ponoć były robione ze stali pancernej. Patrząc na wystawę coś w tym musiało być, skoro ząb czasu i rdza nie były ich w stanie zniszczyć pomimo upływu lat. Tak jak polskie LEGO - klocki, z których można było zbudować wszystko, na co tylko pozwalała wyobraźnia. Piłkarzyki na sprężynce i ołowianą kulką pamiętam z czasów dzieciństwa w podstawówce. Gry elektroniczne z plątaniną kabelków, kapsle, Czarny Piotruś i niezliczona ilość lalek i misiów. Łza się w oku kręci. Nie za epoką, ale za tymi zabawkami. Bo drogie dzieci - kiedyś kupić fajną zabawkę nie było tak łatwo. Te z zachodu można było tylko podziwiać na półkach w PEWEX-ie, bądź u kolegów, których tatusiowie pracowali na zagranicznych kontraktach. Ile rzeczy robiło się samemu, ze sklejki, kilku gwoździ, płaskiej baterii i żarówek. Nie jedna dziewczynka dostając w spadku po starszej siostrze plastikową lalkę uczyła się dziergania na szydełku, czy podstaw krawiectwa szyjąc dla lalki ubranka. Warto to obejrzeć, bo nie jednemu łza się w oku kręci. Do tego nieśmiertelny projektor i filmy wyświetlane na kliszach. Jedyne czego mi zabrakło to samochodów zdalnie sterowanych na baterie. Choć daleko im było do tych obecnych sterowanych przez RADIO, tamte były na kablu, ale za to co to było za wydarzenie mieć takiego FSO Polonez. Miałem niebieskiego, czym wzbudzałem powszechny szacunek i zazdrość u kolegów. Kiedyś mieć zabawkę to było coś. Dzisiejsze dzieciaki chyba aż tak nie zapamiętają swoich zabawek. Miły powrót do dzieciństwa. Naprawdę.