Od 1964 roku BBC Wildlife Magazine i Natural History Museum w Londynie organizują konkurs fotograficzny, na który fotografowie z kilkudziesięciu krajów nadsyłają dziesiątki tysięcy zdjęć. Jest to jeden z najbardziej prestiżowych konkursów, a w gronie konkursów fotografii przyrodniczej zdecydowany lider. Obejrzałem wystawę już w pierwszym tygodniu po otwarciu i długo zastanawiałem się co o niej napisać. Bałem się, że cokolwiek to będzie - będzie za mało. Licząc, że z czasem moje wrażenie się zmieni, pomyliłem się. Bardzo długo po wyjściu z galerii pozostawałem pod ogromnym wrażeniem zaprezentowanych prac. Co więcej - dodane opisy sytuacji w jakich zostały zrobione, z podanym materiałem na jakim powstały i za pomocą jakiego sprzętu - jeszcze bardziej sprowadziły mnie na ziemię. Nieprawdopodobne zdjęcie Boba McCallion'a pod tytułem "Ciemna aleja" powstało w ogromnym pośpiechu z powodu bardzo szybko zmieniającego się światła. Czasu było tak niewiele, że autor ledwo zdążył uchwycić kadr taki jak sobie wymarzył. Adriano Turcatti, aby sfotografować "Wełniankę targaną wichurą" musiał długo leżeć płasko na wilgotnym torfowisku i aby podkreślić okrucieństwo pogody autor ujął niebo w tle fotografii. Antoni Kasprzak, którego niesamowite "Starcie Orłów" zajęło w jednej z kategorii pierwsze miejsce powstało w ogromnie śnieżną i mroźną zimę. Po znalezieniu martwego łosia autor aż pięć godzin czekał na sceny, które następnie uchwycił na swojej matrycy. Bence Mate natomiast, aby uchwycić "Rudego lisa zimą" musiał wyjąć baterię z aparatu i ogrzewać ją w ręce, aby aparat mógł ponownie zadziałać. Siergiej Gorszkow z Rosji był tak pochłonięty fotografowaniem łososi w rzece, iż nie zauważył niedźwiedzia, aż ten nie znalazł się dosłownie o krok od Siergieja. Dopiero po wszystkim autor zdał sobie sprawę z powagi sytuacji początkowo myśląc, że zachował na tyle spokoju, aby sfotografować tego jakże niebezpiecznego drapieżnika. To tylko kilka z sytuacji jakie miały miejsce przy powstawaniu zaprezentowanych zdjęć. Nie trudno się domyśleć ile jeszcze podobnych, równie niesamowitych historii wydarzyło się przy pracy fotografów. Daje to moim zdaniem obraz ogromnej pasji jaką darzą oni fotografię, ileż poświęcenia i cierpliwości muszą dla niej mieć. Kolejna refleksja dotknęła mnie czytając opisy aparatów, obiektywów i materiałów na jakich powstawały zdjęcia. Od razu przyszła mi na myśl anegdota o Newtonie (jeżeli przytaczałem ją już kiedyś, proszę mi wybaczyć, ale jest to moja ulubiona anegdota, a przy tym jakże trafna) Cytuję z pamięci, więc proszę o wyrozumiałość. Helmut Newton został pewnego razu rozpoznany w jednej restauracji. "Bardzo podobają mi się pana fotografie, na pewno ma pan bardzo dobry aparat." zaczepił fotografa kucharz. Newton zrewanżował się mu po kolacji mówiąc: "Wszystko było pyszne, na pewno ma pan bardzo dobre garnki." Kolejny przykład na potwierdzenie znanego w środowisku porzekadła, że to nie aparat robi zdjęcia - tylko fotograf. Podpisy pod pracami na wystawie stanowić będą dokładnie taki sam argument. Od bardzo prostych aparatów cyfrowych, przez te średniej klasy do pełni profesjonalnych. Od starych, manualnych lustrzanek małoobrazkowych do tych profesjonalnych, a nawet do aparatów wielkoformatowych. Trudno o większą rozbieżność. Myślę, że cała ta wystawa oprócz oczywiście niesamowitych fotografii pokazuje ile determinacji kosztuje zrobienie dobrego zdjęcia oraz to, że nie sprzęt jest najważniejszy i chociaż w wielu sytuacjach może pomóc, to najważniejsze jest, aby używać go w pełni świadomie. Kto nie widział wystawy musi żałować, to kolejna - na szczęście - lektura obowiązkowa dla miłośników fotografii i tu należą się serdeczne podziękowania zarówno organizatorowi tournee wystawy po Polsce, Agencji Zegart jak i BWA Galerii Zamojskiej. Oby więcej takich przedsięwzięć. Wojciech Kapuściński