Prokurator zażądał dla 41-letniej Jolanty K. dożywocia za zamordowanie dzieci, a dla jej męża, 47-letniego Andrzeja K., 15 lat więzienia za podżeganie do tej zbrodni. Dzisiejszy wyrok jest nieprawomocny. - Jolanta K. w pełni odpowiada za swoje czyny, dla których nie sposób znaleźć usprawiedliwienia. Na ukształtowanie wymiaru kary miały wpływ liczne okoliczności obciążające przy braku istotnych okoliczności mogących chociaż w minimalnym stopniu wpłynąć na zmniejszenie kary - powiedział uzasadniając wyrok sędzia Włodzimierz Śpiewla. W ocenie sądu Jolanta K. zabijała swoje dzieci z premedytacją i w niezwykle wyrachowany sposób - starannie przygotowywała się do porodu, miała wszystkie potrzebne przedmioty i przewidywała wszelkie możliwe trudności. - Porody odbywały się w łazience, co miało ułatwiać sprzątanie, gdyż bardzo starannie zacierała wszelkie ślady, a woda w wannie miała stłumić krzyk dziecka. Wykazywała się opanowaniem, czego dowodzi nocny poród w obecności wszystkich domowników i decyzja o przechowywaniu uśmierconego dziecka pod wanną do rana, aż domownicy opuszczą mieszkanie - mówił sędzia Śpiewla. Jolanta K. była badana przez biegłych psychiatrów. Stwierdzili oni, że miała zdolność do rozpoznania znaczenia swoich czynów i mogła kierować swoim postępowaniem. - Uśmierciła pięcioro własnych dzieci, z których z każdym była przez dziewięć miesięcy w ciąży. Nie zdobyła się na żadną refleksję i nie powstrzymała się od kolejnych zbrodniczych działań. Nie podejmowała żadnych działań, które mogłyby zapobiec powstawaniu kolejnych ciąż prowadzących nieuchronnie do następnych zbrodni - podkreślił sędzia. Andrzej K. utrzymywał, że nie wiedział o kolejnych ciążach żony. Jedynym dowodem przeciwko niemu były zeznania żony, które sąd uznał za niewiarygodne i pełne sprzeczności. Twierdziła ona, że mąż nie chciał mieć więcej dzieci, nakłaniał do ich zabicia, bił ją i znieważał. Często zmieniała wyjaśnienia i wycofywała się z wcześniejszych twierdzeń. Biegli stwierdzili u niej typ "nieprawidłowej osobowości", która ułatwia jej takie zachowania, choćby były one absurdalne i nielogiczne. - Przed sądem nie potrafiła wyjaśnić skrajnych sprzeczności w swoich wyjaśnieniach dotyczących zarzutów stawianych Andrzejowi K. - powiedział sędzia. Według sądu Jolanta K. usiłowała wytworzyć obraz żony gnębionej przez męża tyrana i alkoholika, ale konflikty między małżonkami - zdaniem sądu - powstały dopiero po 1999 roku, a oskarżona przenosiła je w przeszłość. O tym, że ciąże Jolanty K. były niewidoczne dla otoczenia mówili przed sądem świadkowie - sąsiedzi, najbliżsi znajomi, członkowie rodziny oskarżonych, jak i sama Jolanta K. - Nawet gdyby przyjąć, że oskarżony powinien się zorientować, iż jego żona była w ciąży, to należało udowodnić, że chciał nakłonić żonę do zabójstw. Taki zamiar nie został udowodniony - powiedział sędzia. Zwłoki pięciorga noworodków małżeństwa K. . - czterech chłopców i dziewczynki - zostały znalezione latem 2003 roku w beczce po kiszonej kapuście w ich domu w podlubelskim Czerniejowie. Według ustaleń prokuratury, do zabójstw noworodków doszło w latach 1992-1998. Jolanta K. pod nieobecność domowników rodziła dzieci w wannie i topiła je. Rodzina K. mieszkała wtedy w Lublinie. Kiedy przeprowadzili się do pobliskiego Czerniejowa, Jolanta K. przewiozła zwłoki dzieci. Przechowywała je w domowej zamrażarce. Potem ciała przełożone zostały do beczki po kiszonej kapuście. Zwłoki dzieci znalazły dwie córki małżeństwa K., którym babka kazała wyrzucić na pole zawartość beczki, z której rozchodził się fetor.