Do tej skandalicznej sytuacji doszło z powodu błędu człowieka albo systemu sygnalizacyjnego. Przed wjazdem na stację ekspresu sygnalizacja nie pokazywała, że tor już jest zajęty przez skład Kolei Mazowieckich. Pociąg z Kijowa wjeżdżał na peron tuż po godzinie siódmej w gęstej mgle. Jechał dość wolno, ale tylko dzięki refleksowi maszynisty nie doszło do zderzenia ze składem stojącym na stacji. Pociągami jechało po kilkadziesiąt osób, na szczęście nikomu nic się nie stało. Pociągi na linii Warszawa - Dęblin wciąż jeżdżą z kilkudziesięciominutowymi opóźnieniami. Sprawę od rana wyjaśniają eksperci z komisji badania wypadków kolejowych (es) Grzegorz Kwolek