Oznacza to, że największe utrudnienia zamiast się kończyć, dopiero co się zaczęły, a miasto nie może nic w tej sprawie zrobić, bo przebudowa to pasmo nieprzewidywanych trudności. Najpierw zrezygnowali podwykonawcy, w efekcie czego roboty stanęły, później pojawili się inni, ale mieli za mało pracowników i pracowali tylko na jedną zmianę. Teraz wreszcie praca wre, ale to, co miało się zacząć pod koniec lipca, drogowcy zaczęli dopiero teraz. - Cały czas prosimy, żeby przyspieszyli prace - przyznaje Alina Zalewska z Zarządu Dróg i Mostów. Mimo opóźnienia ratusz nie może jednak nic zrobić, bo takie jest prawo. Wykonawcę rozlicza się za całość inwestycji, a nie za poszczególne etapy. Co będzie od września - trudno sobie nawet wyobrazić, skoro już teraz są korki.