Każdy laptop kosztował ponad 4 tysiące złotych - w sumie urząd marszałkowski wydał na nie 150 tysięcy. Od samego początku pojawiały się jednak wątpliwości, czy urząd nie przepłacił za sprzęt i czy wymagania postawione w przetargu była w stanie spełnić tylko jedna firma. Wewnętrzna kontrola w urzędzie marszałkowskim wykazała wprawdzie, że cena sprzętu była adekwatna do jakości i parametrów, ale nie rozwiała wątpliwości, czy przetarg nie został rozpisany pod konkretną firmę. Stąd wniosek do Urzędu Zamówień Publicznych. - Rzeczywiście tak się złożyło, że jedna firma złożyła ofertę - tłumaczy w rozmowie z reporterem radia RMF FM.Artur Walasek, sekretarz województwa lubelskiego. Sam marszałek ma natomiast wątpliwości co do rzetelności wewnętrznej kontroli. - To być może koledzy, a może animozje. Zewnętrzna kontrola by rozwiała wszelkie wątpliwości albo też je potwierdziła - podkreśla w rozmowie z reporterem radia RMF FM marszałek. Pozostaje jeszcze sprawa kluczowa - czy radnym potrzebny jest sprzęt aż tak wysokiej klasy. Tej kwestii urzędnicy marszałka nie badali wcale, a właśnie to, że kupiono laptopy o klasie znacznie przewyższającej potrzeby radnych i przez to dużo droższe, budziło najwięcej kontrowersji.