Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych zapewnił podczas czwartkowej konferencji prasowej, że "użył wszystkich możliwych środków", by potwierdził lub wykluczyć naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej podczas ataku Rosji na Ukrainę 26 sierpnia. Jak przekazał gen. dyw. Maciej Klisz, analiza systemów obrony powietrznej wykazały z bardzo wysokim prawdopodobieństwem, że nie doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej RP. - Obecne działania ukierunkowane są na analizę algorytmów działania systemów radarowych w celu ich optymalizacji i uniknięcia niejednoznacznych zobrazowań w przyszłości - dodał gen. dyw. Maciej Klisz. Poszukiwania niezidentyfikowanego obiektu latającego. Generał: Bezpieczeństwo nie ma ceny Pytany o koszty prowadzonych przez wiele dni poszukiwań obiektu, odpowiedział: - Mam ten komfort, że jestem dowódcą operacyjnym, nie liczę się z kosztami. Bezpieczeństwo nie ma ceny. Jak przekazał dowódca, w działaniach naziemnych brała udział grupa żołnierzy WOT. - Zdecydowałem się na zaangażowanie ponad 300 żołnierzy dziennie - podkreślił. - Był on (obiekt - red.) obserwowany radiolokacyjnie. Po zaniknięciu sygnału, szukaliśmy miejsca prawdopodobnego upadku. Przeczesaliśmy 3200 km kw. z powietrza i 250 km kw. podczas działań naziemnych - wyliczył dowódca. Lubelskie. Poszukiwania rosyjskiego obiektu powietrznego Według informacji podanych przez Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych 26 sierpnia na terytorium Polski o godz. 6.43, na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród, miał wlecieć bezpilotowy statek powietrzny. Obiekt zanikł na radarach w rejonie gminy Tyszowce na południe od Hrubieszowa. Analiza trajektorii lotu, prędkości i wysokości, z jaką się ten obiekt poruszał - według przypuszczeń wojska - pozwala domniemywać, że mógł to być bezzałogowy statek powietrzny, np. typu shahed, jakiego używają Rosjanie, atakując Ukrainę. Wojsko nie wykluczało wówczas, że obiekt ten mógł nie spaść w Polsce, tylko polecieć dalej lub zawrócić, ale systemy radiolokacyjne tego nie zaobserwowały. Przez kolejne 10 dni żołnierze z 19 Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej i z 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej, wspomagani przez pododdziały konne i bezzałogowy statek powietrzny, przeszukali ponad 200 kilometrów kwadratowych w powiatach tomaszowskim, hrubieszowskim i zamojskim. Obszar prawdopodobnego upadku obiektu w całości przeszukano również za pomocą wojskowych śmigłowców. Wsparcia żołnierzom udzielili też myśliwi z Polskiego Związku Łowieckiego. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!