Sklep jest cały czas zamknięty, ponieważ inspekcja sanitarna stwierdziła, że środki w nim sprzedawane to artykuły spożywcze, a na to sklep nie miał pozwolenia. Podobnie jak sanepid, inspektorzy PIH-u pokusili się o odczytanie angielskich, oryginalnych oznaczeń towarów. Było tam między innymi napisane: Brać jedną tabletkę. Jeśli czujesz potrzebę, weź następną po dwóch godzinach. Nie przekraczaj zalecanej dawki trzech tabletek dziennie. Na polskich naklejkach widniała informacja, że są to środki kolekcjonerskie, nie nadające się do spożycia. Nie było też cen detalicznych i informacji o firmie wprowadzającej środki na rynek. A więc popełniono wykroczenie. - Może być orzeczone do 30 dni aresztu, maksymalna grzywna to 5 tysięcy złotych - mówi sędzia Barbara Lisza, rzecznik lubelskiego sądu. Cały czas trwa śledztwo o narażenie zdrowia lub życia studentki, która zażyła Dopalacze. Sklep wciąż jest zamknięty - zgodnie z decyzją sanepidu.