- Postępowanie toczy się w sprawie. Nikomu nie postawiono dotychczas zarzutów - powiedziała rzeczniczka lubelskiej Prokuratury Okręgowej Beata Syk-Jankowska. Dochodzenie zostało wszczęte jesienią ub. roku, po tym jak na policję zgłosiła się mieszkanka Lublina, która kupiła dopalacze przez internet i po ich zażyciu poczuła się bardzo źle. Przyniosła też na policję pozostałości środka, który zażywała. Biegli z dziedziny chemii po przebadaniu resztek stwierdzili, że znajdują się w nich substancje - m.in. benzylopiperazyna (BZP) - które wykazują działanie psychotropowe. Według biegłych medycyny sądowej, substancje te mają wpływ na funkcje fizjologiczne organizmu, ale nie są umieszczone na liście substancji zakazanych. Prokuratura zwróciła się o kolejną opinię do zakładu medycyny sądowej. - Chodzi o ustalenie, czy zażycie tego środka narażało na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub utraty życia - dodała Syk-Jankowska. Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Lublin- Północ. Za narażenie człowieka na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu grozi kara do trzech lat więzienia.