Lekarka, która przez kilka lat pracowała w poradni, jest dopiero w trakcie specjalizacji onkologicznej. W poprzednich latach NFZ to nie przeszkadzało i po konsultacji z lekarzami z centrum onkologii, pacjenci byli przyjmowani na miejscu. W zeszłym roku udzielono w tej placówce ponad trzech tysięcy porad i przeprowadzono dwa tysiące chemioterapii. Teraz chorzy są zmuszeni szukać pomocy w oddalonym o 70 km Lublinie, mimo że poradnia i ambulatorium w Chełmie jeszcze na początku stycznia funkcjonowały. - Mieliśmy małe zapasy leków, ale teraz stoimy przed ścianą, leki się skończyły - powiedział dyrektor szpitala Mariusz Kowalczuk. Pacjenci nie wyobrażają sobie, żeby teraz musieli jeździć do Lublina. Po pierwsze - wiąże się to z większymi kosztami, a po drugie Centrum Onkologii jest tam przepełnione. - Co z tymi, którzy są w trakcie chemioterapii? - pyta pani Lucyna, pacjentka poradni. - Chory za pół roku się tam dostanie i będzie od nowa brał chemioterapię - wtedy być może on się już nigdy nie doczeka - kwituje pacjentka. NFZ twierdzi, że zastanawia się nad problemem. Dyrektor szpitala rozpaczliwie poszukuje onkologa, który chciałby podjąć pracę w Chełmie. Niestety - jest to specjalizacja niezwykle rzadka, w przeciwieństwie do wciąż zwiększającej się liczby chorych na raka...